poniedziałek, 31 stycznia 2011

2.Basen

 Cloe
         Po wymienieniu się numerami telefonu wyszliśmy. Spojrzałam na Lucasa, miał dziwną minę, nie do opisania. W ogóle od spotkania tamtej dziewczyny zachowuje się inaczej. Może to będzie ta jedyna? Nie wiem, nie będę się wtrącać. Jutro zaczynamy kręcić 'Ostatniej nocy'. Trzeba wstać o 4.30!!! Podobno mam jeszcze dać autograf córce producenta. Z zamyśleń wyrwało mnie jedno - Luc po drodze prawie wpadł pod samochód.
- Luc! Co się z tobą dzieje?! - zapytałam wkurzona.
- To była ona! - powiedział nadal zdezorientowany.
- Selena to ta dziewczyna ze sklepu?! - razem z Jimiem spojrzeliśmy to na siebie to na Lucasa, który pokiwał twierdząco głową. No to się dobrali. W sumie to pasowaliby do siebie.
***
         Było już dość późno, gdy zadzwoniła Sel. Odebrałam i usłyszałam ciepły głos dziewczyny w słuchawce. Zaprosiła naszą trójkę na popołudnie, na kąpiel w basenie. Oczywiście się zgodziłam. Selena wydaje się być miła. Serfowałam po necie. Dochodziła godzina 21.00, kiedy na swoim ramieniu poczułam czyjąś dłoń. Obejrzałam się i zobaczyłam Marca. Zarzuciłam mu ręce na szyję i delikatnie pocałowałam. Najcudowniejsze jest to, że będzie mieszkał z nami - w dodatkowym pokoju.
- Stęskniłam się - powiedziałam do niego szeptem.
- Ja też, kochanie - odpowiedział. W jego oczach widziałam zarazem smutek i radość.
- Coś się stało? - zapytałam z troską.
- Wiesz... Okazało się... Po prostu... Moja mama ma raka płuc - wytrzeszczyłam oczy.
- Że co?!
- Będę musiał częściej do niej jeździć... Ale nie chce teraz o tym gadać. Nacieszmy się sobą, co?
- To dobry pomysł... Idziesz ze mną i chłopakami jutro na basen do sąsiadki?
- Z chęcią... - uśmiechnął się delikatnie. Kocham ten jego uśmiech. Po tej krótkiej rozmowie Marco poszedł do siebie, a ja poszłam wziąć szybki prysznic i wskoczyłam do łóżka.
***
         Wstałam wcześniej niż zwykle. Dziś pierwsze zdjęcia do nowego filmu. Podobno 'Ostatniej nocy' ma być hitem! Zajrzałam do Marca, słodko spał odwrócony twarzą do drzwi. Wróciłam do siebie i zabrałam rzeczy potrzebne do porannej toalety. Ubrałam na siebie długi sweter w paski i przepięłam go szerokim pasem, na oczy duże okulary z białymi oprawkami, a na nogi czarne rajstopy i krótkie czarne kozaki, no i oczywiście perukę <zobacz>. O godzinie 5.45 wyruszyłam z domu, a o 6.00 byłam już na miejscu.
         Poszłam do biura producenta. A tam kogo ujrzałam?! Pana Brocksa i Selene! Sel wydała okrzyk radości i szybko do mnie podbiegła. Musiałam trochę od niej uciekać, bo przecież w każdej chwili mogła mnie rozpoznać - znała przecież drugą mnie - tą prawdziwą. Na szczęście nic złego się nie stało, a cały dzień w pracy był męczący.
***
         Wparowałam do domu z hukiem. Sama nie wiem dlaczego. Poszłam do kuchni, gdzie siedziała cała nasza rodzinka i Marco. W spokoju zjedliśmy obiad i rozeszliśmy się po domu. Ja z Długowłosym* poszliśmy do jego pokoju. Całowaliśmy się siedząc na jego łóżku. Brakowało mi tych jego namiętnych pocałunków i czułych objęć. Wstał nagle i podszedł do szafki. Wyciągnął z niej małe pudełeczko i mi je podał. Na początku patrzyłam na Marcella, potem na pudełko, aż w końcu je otworzyłam. W środku był wisiorek - serduszko. Na jego tyle pisało 'I will always love you, I promise - Marco'. On jest genialny! Dałam mu buziaka w policzek. Zabrał mi naszyjnik i pomógł założyć. Przejrzałam się w lustrze. Pasował do mnie. Nie to żebym się chwaliła, czy coś, ale był piękny. Podziękowałam mu za naszyjnik pocałunkiem. Chciałam się od niego oderwać, ale mi na to nie pozwolił. Co za cham! Żart. Przypomniałam mu o basenie i wróciłam do siebie. Zaczęłam szukać stroju. Gdy go znalazłam, poszłam wziąć szybki i zimny prysznic. Następnie poszłam do salonu pooglądać telewizję.
***
         Udałam się do swojego pokoju i przebrałam się w strój kąpielowy. Na strój założyłam długi, cienki sweter <zobacz> i poszłam po resztę. Marco i Jimie byli już gotowi na basen, ale Luc...
- Lucas! Idziemy... - powiedziałam wpadając do jego pokoju. Jednak nie zastałam go tam. Zresztą nigdzie go nie było. Mieliśmy już nawet iść bez niego, ale jego szczęściem wrócił do domu.
- Musiałem iść kupić kąpielówki. Stare chyba zostawiłem u mamy**.
- A już wychodziliśmy... Idź się przebrać i schodź na dół - powiedziałam - Tylko szybko! - dodałam.
         Luc znowu wyglądał na podekscytowanego, a w jego oczach widniały małe iskierki. To wszystko przez Selene! To przez nią ześwirował. Ale jak on to sobie wyobraża?! Tu Selena, a tam Chandra?! Musi wybrać którąś. Mam nadzieję, że będzie to Sel. Zdążyłam ją polubić. Wkroczyliśmy na posesję Brocksów. Minęliśmy dom, za którym znajdował się wielki basen. Nad nim siedziały dwie dziewczyny. Selena i blondi, której jeszcze nie znam. Ale na pewno poznam.
         Selena przedstawiła nas wszystkich blondi i na odwrót. Dziewczyna miała na imię Ashley. Była ładna. Ale coś czuję, że teraz to i Jimie się zakochał... Patrzył na Ash jak na największy skarb świata. W jego oczach pojawiły się małe iskierki, tak samo jak u Lucasa na widok Sel. Zwariuje z nimi...
         Na basenie było super... Poszliśmy do nas, a chłopacy już zaczęli gawędzić o brunetce i blondynce...
---------------------------------------------------------------
* Długowłosy - Marco
** Cloe, Jimie i Lucas mieszkają tylko z tatą, bo ich rodzice się rozwiedli...

OD Hyllie: krótki... wiem... ale brak weny już ma to do siebie...
DEDYK for: Oczywiście Jemi ;*** i Majka (moja menadżerka, gdyby ktoś zapomniał) ;***
NEXT: a bo ja wiem? to już nie ja decyduje, tylko Jemi ;D

papatki ;**

piątek, 28 stycznia 2011

1.To on !

                                                          Selena:

         Mocne promienie słońca raziły mnie w oczy. Cicho westchnęłam i podniosłam się na łokciach. Rolety były odsłonięte a to może znaczyć tylko jedno: Tata tu był rano. Szybko wybiegłam z łóżka i po chwili już byłam w naszej sporych rozmiarów kuchni. Szukałam jakiejś karteczki lub czegokolwiek, na czym da się zapisać słowa. Wczoraj zostawiłam tacie liścik ,że zaprosiłam sąsiadów na 16:00. Liczyłam na to,że mi odpisał. Na blacie leżał zgięty na pół kawałek papieru. Szybko go podniosłam i zaczęłam cicho czytać:
- Postaram się zdążyć na tą godzinę. Przygotujesz obiad prawda? -Jak zwykle całą robotę zwala na mnie?- Na szczęście już wczoraj znalazłem odpowiednią aktorkę do głównej roli w moim filmie. Zagra ją Emma Trude.- Kocham ją ! Uwielbiam to jak gra… Będę musiała zdobyć jej autograf. Podekscytowana a jednocześnie wkurzona poszłam wziąć szybki prysznic.
                                                           ***

         Zamknęłam drzwi i ruszyłam do szkoły z wielką nadzieją,że spotkam gdzieś mojego „dziwnego nieznajomego”. Zamyślona szłam przez miasto i myślałam o niezwykłych chłopaku, gdy nagle ktoś położył na moim ramieniu dłoń:
-Chlolera! Philip przestraszyłeś mnie…- Mruknęłam jakby właśnie ktoś mnie przyłapał na czymś, czego nie powinnam robić.
- Sorki, ale wołałem cię jak idiota a ty mnie nie słyszałaś, więc podbiegłem- Uśmiechnął się do mnie delikatnie. Odwzajemniłam gest.
-A gdzie masz Ashley i Miley ? Zawsze razem chodziłyście do szkoły- Zapytał i jednocześnie stwierdził Philip. Ja wzruszyłam ramionami.
- Jak to nie wiesz ?
-Po prostu… Miley chyba dzisiaj pojechała do szpitala na badania a Ashley zawsze spotykam po drodze.- Przechodziliśmy właśnie koło domu Ash. Dziewczyna wychodziła z budynku.
-A nie mówiłam – Powiedziałam uśmiechając się do niego szeroko.
                                               
                                                               ***

         Dotarliśmy do szkoły. Ja jak zwykle szybko poszłam do szafki po książki i pobiegłam na angielski . Pani Montecore nienawidziła, gdy ktoś się spóźniał. Przekroczyłam szybko próg i usiadłam na swoim miejscu, gdy nagle podeszła jakaś dziewczyna i zapytała czy może się dosiąść, bo nigdzie już nie ma miejsca. Oczywiście się zgodziłam:
-Dzięki – Odparła z uśmiechem. Miała wspaniałe blond włosy i brzoskwiniową cerę. Widziałam ją po raz pierwszy, więc zapytałam.
-Jesteś tu nowa?
-Tak wczoraj się przeprowadziłam do tego miasta. Jestem Cloe – Powiedziała i podała mi rękę.
-A ja Selena – Uścisnęłam jej dłoń.
-Co to za rozmowy ?!- Krzyknęła zmora (tak ją przezywamy).
-Przepraszam… To moja wina…- Mruknęłam wiedząc,że Montecore na pewno wyśle nas do kozy. Nie chciałam, aby Cloe miała jakieś problemy…Niedawno się przeprowadziła…drugi dzień w szkole a ona już ma zostać po lekcjach?
-Co?- Szepnęła do mnie. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie.
-Dobrze znasz konsekwencje Seleno ! Na moich lekcjach nie będzie gadania ! – Krzyczała. – Zostaniecie po lekcji !
-To jest tylko moja wina – Powiedziałam głośno.
-Wcale nie, to moja wina zagadałam Selene – Szybko powiedziała Cloe.
-Nie obchodzi mnie to, kogo to wina lub, kto to zaczął oby dwie w tym brałyście udział !- No to wpadłyśmy.

                                                       ***
         Po biologii poszłam na stołówkę. Niektórzy ludzie dopiero się ze mną witali. Starałam się normalnie odpowiadać. Dzisiaj nie mogłam się skupić zupełnie na żadnej czynności a już tym bardziej na  lekcjach. Po głowie chodziła mi tylko jedna myśl:  Mój „dziwny nieznajomy”. Weszłam do dużego pomieszczenia a gdy szłam wszyscy się na mnie patrzyli i machali mi. Podeszłam do stolika naszej „sfory”:
-Siemka – Odparłam radośnie.
-Gdzie byłaś tak długo?- Zapytała Ashley.
-Przepraszam, ale pomagałam biologicy odnieść mikroskopy – Skłamałam… Co się ostatnio ze mną dzieje?
-Tęskniłem- Powiedział Philip i mnie przytulił. Delikatnie go uściskałam jednocześnie szukając pewnej osoby w pomieszczeniu. To on ! Patrzy się na mnie...? Szybko odsunęłam się od Philipa. Cholera ! Zapomniałam o Ashley…
-Ash ?- Zapytałam.- Ashley?!- Zniknęła… Kurw…czy ja zawsze muszę coś spieprzyć? Wzięłam plecak i pobiegłam w pogoń za przyjaciółką. Widziałam jedynie piękne blond włosy i one wskazywały mi drogę, którą pobiegła przyjaciółka.
-Ash ! Czekaj !- Krzyczałam za nią. Wbiegła do toalety. Szybko zrobiłam to samo. Rzuciłam plecak gdzieś w kąt i zaczęłam przeszukiwać wszystkie kabiny. Ostatnia była zamknięta. Zaczęłam w nią pukać.
-Kochana… Ja… Przepraszam…Otwórz drzwi, proszę. -Usłyszałam dźwięk  zasuwki . Wyszła z kabiny płacząc.
-Czemu ja jestem taka beznadziejna ?- Rzuciła mi się w ramiona i zaczęła szlochać.
-Nie jesteś beznadziejna. Jesteś piękna i mądra…-Szepnęłam jej w ucho delikatnie ją poklepując po plecach. 
-W takim razie dlaczego on mnie nie chce ? - Zapytała spoglądając na mnie.
-To nie jest tak. Po prostu to nie jest ten właściwy…Znajdzie się w końcu ktoś kto cię pokocha… Philip to idiota ! Nie widzi, co traci…- Uśmiechnęła się do mnie delikatnie.
-Ale ja kocham właśnie tego idiotę- Mruknęła.
-Gdy poznasz kogoś lepszego to zobaczysz, jaki on jest beznadziejny…Niedługo znajdziesz swój ideał- Spojrzała na mnie błagalnie – Obiecuje – Powiedziałam z uśmiechem. Ashley też się uśmiechnęła
-A teraz popraw makijaż, bo wyglądasz jak wiewiórka, która niechcąco wpadła pod rynnę w czasie deszczu – Zaśmiała się cicho i podeszła do umywalek.- Wpadniesz do mnie dzisiaj na obiad? Zaprosiłam do nas nowi sąsiadów…- Spojrzała na mnie dziwnie- Gościu ma dwóch synów- Powiedziałam z wielkim uśmiechem.
-To w takim razie na pewno się pojawię- Zaśmiałyśmy się cicho.

                                                                 ***

         Montecore mi i Cloe wyznaczyła pewne zadanie. Spodziewałam się kozy…No, ale od pewnego czasu zmora kręci z naszym WF-istą, więc nasze zadanie to było posprzątać w kantorku…Weszłyśmy na hale i skierowałyśmy się do małego pomieszczenia na końcu budynku:
-O cholera- Wymsknęło się Cloe. Wszystko było porozrzucane… Takiego bałaganu jeszcze nigdy nie widziałam.
-Dokładnie – Mruknęłam. Czas szybko zleciał nam na wspólnej pracy a przy tym bardzo dobrze się bawiłyśmy. Cloe to fajna dziewczyna.
-Dobra ja już lecę, bo mam jeszcze do zrobienia obiad w domu. Poradzisz sobie? – Zapytałam dziewczynę.
-No jasne leć. Dam radę zostały mi tylko szarfy do powieszenia – Powiedziała z uśmiechem. Skąd ja znam ten uśmiech?
-Jeszcze raz dzięki. Pa! – Powiedziałam do niej machając, gdy szłam.
-Pa!- Odwzajemniła gest.
                                                                 ***

         Wróciłam do domu strasznie zmęczona. Poszłam przebrać się tylko w jakieś dresy i byłam gotowa do robienia obiadu. Tylko, co tu podać? Usłyszałam jak drzwi się otwierają…Przestraszona złapałam to, co miałam najbliżej, czyli łyżkę. Byłam pewna,że to nie tata, bo on z planu najwcześniej wraca ok.20:00. Powoli szłam w stronę złodzieja:
-Wynocha!- Krzyknęłam wyskakując za ściany na korytarz z wyciągniętymi rękoma.
-Kurczę! Selena przestraszyłaś mnie!- Krzyknął tata (?).
-Co ty tutaj robisz tak wcześnie?- Zapytałam z głupią miną.
-Wyrwałem się szybciej żeby pomóc ci przyrządzić obiad… Ty chciałaś włamywacza walnąć łyżką?!- Zapytał ze śmiechem w głosie.
-Złapałam to, co było pod ręką…- Mruknęłam a on podszedł śmiejąc się i mnie przytulił.

                                                      ***

         Jakieś dziesięć minut temu skończyłam z tatą przyrządzać obiad. Postawiliśmy na coś szybkiego i łatwego do przyrządzenia. Wybrałam ciuchy i poszłam wziąć długą i gorącą kąpiel…Nalałam wody i związałam włosy. Szybko zsunęłam dresy i weszłam do wanny. Leżałam tak sobie i myślałam o dzisiejszej scenie w szkole na stołówce. Tak mi szkoda Ashley… I nagle przypomniałam sobie,że Miley miała dzisiaj badania. Szybko wzięłam telefon do ręki i wybrałam jej numer. Po trzech sygnałach odebrała:
-Halo?- Zapytała.
-Cześć kochana to ja!- Krzyknęłam -  I jak tam po badaniach? Wszystko w normie?-Zapytałam troskliwie.
-Tak, choć mam trochę podwyższony cukier…Dali mi insulinę i tyle-Powiedziała mocnym głosem.
-Tak się cieszę, bo już się bałam,że coś jest nie tak- Powiedziałam naprawdę wesoło.
-Ja też. Przepraszam kochana , ale musze kończyć…Do zobaczenia jutro?- Zapytała.
-Jutro nie bardzo mogę, bo jadę na plan z tatą… No chyba,że chcesz ze mną?
-Jasne,że chcę!- Krzyknęła radośnie.- A o której?
-Od szóstej rano niestety…- Odparłam?
-Za wcześnie…Nie wstanę… Spotkamy się w takim razie po południu. Ja lecę pa!- Krzyknęła z radością w głosie.
-Pa – Powiedziałam i się rozłączyłam. Cała Miley… Jej lenistwa nie przezwycięży nic.Ja normalnie też bym nie pojechała, w sobotę o szóstej rano… No, ale musze zdobyć autograf! Wyszłam z łazienki owinięta ręcznikiem. Szybko przebrałam się w wcześniej uszykowane ciuchy. Następnie zakręciłam trochę włosy i je upięłam efekt końcowy był taki  >Zobacz<.Zeszłam na dół, aby pomagać tacie w nakrywaniu stołu.

                                                               ***

         Właśnie niosłam talerze do kuchni z jadalni, bo wzięłam siedem a my tak właściwie nie wiemy ile osób przyjdzie. Szłam jeszcze raz licząc wszystkie talerze:
-Tato?-Zapytałam.
-No skarbie?- Odparł tata spoglądając na mnie.
-Ile ja mam tak właściwie postawić tam talerzy? - Zapytałam głęboko się nad tym zastanawiając.
-Nie myślałem o tym zupełnie…- Powiedział, gdy ktoś nagle zapukał. Tata pobiegł szybko otworzyć a ja odstawiłam talerze na blat i zaczęłam je jeszcze raz liczyć. Słyszałam jak tata zaprasza wszystkich do środka a potem przedstawia się. Ze strony gości usłyszałam to samo.
-My pójdziemy-Powiedział pan Jonson- a wy idźcie pomóc córce pana Brocks.
-Mów mi Jery- Powiedział tata. Usłyszałam kroki to na pewno nie była jedna osoba. Wzięłam do ręki jeden talerz, gdy nagle weszli…Automatycznie puściłam naczynie a ono w połączeniu z kafelkami na podłodze roztrzaskało się na małe kawałeczki… To on! To mój „dziwny nieznajomy”. Była też tu Cloe…i ten przystojniak, co lecą na niego wszystkie w szkole…Wszyscy patrzyliśmy się na siebie jak zaklęci. Ocknęłam się i powiedziałam:
-Co za niespodzianka!-Uśmiechnęli się do mnie. To znaczy Cloe i przystojniak, bo mój nieznajomy stał i patrzył na mnie jak zaczarowany…
-Nie spodziewałam się,że to ty nas zaprosiłaś Sel – Powiedziała Cloe i delikatnie mnie uścisnęła.
-Ja też się was nie spodziewałam !-Krzyknęłam. Cloe uśmiechnęła się do mnie i zaczęła mi wszystkich przedstawiać.
-Sel to są moi bracia Jimie i Lucas – Kolejno wskazała na każdego z nich. Mój nieznajomy miał na imię Lucas… Podałam im rękę. Gdy uścisnęłam rękę Lucasa to się zaczerwieniłam…Przypomniała mi się nasza walka o jogurt.

                                                           ***

        Obiadek szedł nieźle aż do czasu, gdy zjedliśmy a tata kazał mi pokazać Cloe, Jimiemu i Lucasowi mój pokój. Było dość niezręcznie…No, ale w końcu przełamaliśmy pierwsze lody  i było dobrze. W czasie rozmów ja i Luc spoglądaliśmy na siebie ukradkiem a gdy przyłapaliśmy drugą stronę na podglądaniu czerwieniliśmy się. Oni byli naprawdę mili:
- A mamy jakieś zajęcia razem? – Zapytała mnie Cloe. – No oczywiście pomijając angielski- Na to słowo ryknęłyśmy śmiechem. Zdezorientowani chłopcy zapytali, co się stało a Cloe zabrała się do opowiadania.

                                                          ***

         Gdy przyszedł czas na koniec wizyty wszyscy wymieniliśmy się numerami telefonów i pożegnaliśmy…:
-Daliśmy radę!- Krzyknął tata. I przybił ze mną piątkę. Pobiegłam na górę i zadzwoniłam do Ash, która miała się zjawić przecież na objedzie. Odebrała po chwili:
-Dajesz – Powiedziała do telefonu.
-Czemu cię nie było na objedzie?-Zapytałam.
-Przepraszam, ale musiałam pomóc mamie, bo jutro przyjeżdża mój wujek i szykowałyśmy dla niego pokój… Wybacz-To ostatnie prawie szepnęła.
-Spoko. A wpadniesz jutro? - Zapytała.
-A, jeżeli pogoda dopisze to, czemu by nie pokąpać się w basenie – Powiedziałam z entuzjazmem.
-Chętnie. Dobra ja kończę pa!- Krzyknęła i się rozłączyła. Szybko wybrałam numer Cloe i zadzwoniłam do niej. Po dwóch sygnałach odebrała:
-Halo?
-Cześć to ja Sel. Co byście powiedzieli na kąpiel w basenie jutro po południu?



OD JEMI : W końcu pojawił się pierwszy ! Strasznie się ciesze :) Ogólnie z rozdziału jestem zadowolona...ale końcówka mi się nie podoba...Ale co tam :P
NEXT: Nie mam pojęcia bo następny należy do Hyllie :)
DEDYK FOR: Oczywiście ,że dla mojej kochanej Hyllie ! Bo mnie ciągle wypytywałaś o to kiedy się pojawi :P

wtorek, 25 stycznia 2011

Prolog

 Selena:
         Robiłam kolisty ruch łyżką w misce z płatkami. Zapatrzyłam się na tonące płatki w wirującym mleku :
-Skarbie ?- Przestraszona puściłam łyżkę i rozległ się huk. Tata podskoczył ze strachu.
-Przepraszam nie widziałam cię...- Powiedziałam do niego cicho.On mnie obdarował ciepłym uśmiechem i z troską w głosie zapytał :
-Co ty tutaj robisz tak wcześnie ?
-Chciałam cię zobaczyć przed wyjściem - mruknęłam nieśmiało. Na jego czole pojawiły się bruzdy. Zmartwiony powiedział.
-Selena... Wiesz ,że to nie moja wina prawda ? - delikatnie poruszyłam głowa w dół i w górę - Bycie reżyserem wymaga wielu godzin pracy aby film był udany. Teraz jeszcze zrezygnowała główna aktorka i muszę obdzwonić kilkanaście znanych gwiazd i zapytać czy są zainteresowane... To nie jest chwila...
-Ja wiem... - mruknęłam patrząc na miskę - Ale tęsknie. Ciągle jestem sama w domu.
-Kochanie... obiecuje ci ,że gdy już nagram ten film wybierzemy się razem na wakacje. A teraz idź jeszcze spać bo zaraz będzie 05:30 i się nie wyśpisz do szkoły... - Pocałował mnie w czoło i wyszedł z domu zamykając za sobą drzwi na klucz. Westchnęłam i poszłam na górę do mojego pokoju.
         Słońce nie miłosiernie prażyło dając znać o nadchodzących wakacjach. Zarzuciłam torbę na ramię i uśmiechnęłam się do nieba. Kocham takie dni jak dziś. Szłam powoli aby nacieszyć się ta piękną pogodą. Szurałam butami po zupełnie suchym chodniku. Przechodziłam obok soczysto zielonego  trawnika. Nie mogłam się powstrzymać i zdjęłam moje trampki. Po chwili moje stopy dotykały miękkiej  trawy. Starałam się cieszyć tym wszystkim , ponieważ za chwilę miałam wrócić do rzeczywistości. Do udawania kogoś kim nie jestem. Szybko ubrałam z powrotem buty bo widziałam nadchodzące przyjaciółki :
-Sel ! - krzyknęła Miley. Pomachałam jej z daleka i ruszyłam w ich stronę.
-Cześć - powiedziała radośnie Ashley.
-Siemka - od powiedziałam z dużym uśmiechem na ustach.
-Słyszałaś ,że gdzieś niedaleko ciebie wprowadza się jakaś nowa rodzina ? Pod koniec roku... To głupie - mruknęła Miley. Wzruszyłam tylko ramionami.
-A czemu cię to tak interesuje ? Tu ciągle się ktoś prze prowadza - dodała słusznie Ash.
-Bo w tej rodzinie jest dwóch braci. Są podobno mniej więcej w naszym wieku... Słyszałam też ,że to są straszne ciacha ! - to ostatnie Mil zamruczała więc spojrzałam na nią dziwnie z Ash i wybuchnęłyśmy śmiechem.Weszłyśmy do szkoły i od razu podszedł do nas Philip.
-Słyszałyście ,że prze prowadzają się jacyś nowi ? - uśmiechnęłam się do niego i od powiedziałam.
-Już dawno - spojrzałam na Ash która patrzyła na niego jak zaczarowana.
-Ja spadam. Zaraz mam angielski. - powiedziałam i szybko zniknęłam. Miley zrobiła podobnie bo wiedziała o co mi chodzi. Niech trochę Ashley się wykaże. Pomyślałam z uśmiechem i wpadałam na jakiegoś gościa.
-Przepraszam - mruknął zmieszany. Zaczął zbierać moje książki.
- Nic się nie stało. Dzięki - powiedziałam gdy podał mi podręczniki- Przepraszam ale strasznie się spieszę, pa !- Pomachałam chłopakowi. Nawet dokładnie nie widziałam jego twarzy... wokół mnie kręcił się jeszcze tylko jego zapach. Fajnie zaczęłam dzień. Uśmiechnęłam się do siebie i poszłam do klasy.
***
         Włożyłam klucz do dziurki i przekręciłam dwa razy. Zdjęłam trampki i rzuciłam je gdzieś w kąt. Poszłam do kuchni i zobaczyłam na blacie karteczkę :

                                          Selena proszę zrób jakieś cisto i zanieś je
                                   naszym nowym sąsiadom z zaproszeniem na obiad jutro.
                                           Dzisiaj wrócę bardzo późno....
                                                                                           Kocham cię Tata 

         Nie chciało mi się robić ciasta więc wzięłam moją sakiewkę i ruszyłam do sklepu.Weszłam do dużego supermarketu i dziękowałam Bogu ,że jest tu klimatyzacja. Ruszyłam do regału z wypiekami. Wybrałam ciasto które najbardziej przypominało te zrobione własno ręcznie. Gdy szłam już do kasy przypomniało mi się , że nie ma już w domu moich ulubionych jogurtów. Szybko dotarłam do odpowiedniego regału i gdy chciałam sięgnąć ostatni jogurt z pułki ktoś mnie uprzedził :
- Przepraszam ale bardzo zależy mi na tym jogurcie. Lubie tylko smak truskawkowy. - powiedziałam i złapałam za kubeczek w jego rękach.
- W normalnych okolicznościach oddałbym ci ten jogurt, ale ja też nie lubię  innych smaków - od powiedział i przyciągnął do siebie kubeczek. Był wysoki i miał wspaniały uśmiech. Tylko tyle widziałam.
-Oddaj mi go - powiedziałam i wyszarpnęłam mu jogurt z ręki. Szybko go przechwycił i zaczął iść w stronę kasy. Pobiegłam za nim i wskoczyłam mu na plecy.
-Oddawaj !!!- krzyknęłam mu w ucho. Ten zdezorientowany puścił kubeczek a ja uciekłam z nim do kasy. Po zapłaceniu wyszłam szybko z tego sklepu. Gdzie ja już czułam ten zapach...
          Weszłam do domu i zastanawiałam się nad dziwnym nieznajomym... Pomimo ,że go nie poznałam czuje ,że jeszcze nie jeden raz nasze drogi się zejdą. Wyjęłam ciasto z foli i ułożyłam je na dużym talerzu. Szybko ubrałam trampki i pobiegłam zanieść wypiek sąsiadom. Delikatnie zapukałam pięścią w drzwi. Słyszałam kroki i krzyk :
-Tato otworzysz ? Bo ja jestem zajęta - potem westchnięcie i drzwi się uchyliły. Przede mną stał wysoki i przystojny mężczyzna. Uśmiechnęłam się ciepło i powiedziałam :
-Dzień dobry.- Szybko odpowiedział mi tym samym a ja mówiłam dalej - Przyszłam podarować państwu te skromne ciasto i zaprosić na obiad jutro - podałam wypiek a on się do mnie uśmiechnął i trochę zmieszany odparł :
-Bardzo dziękuję i za ciasto i za zaproszenie. Chętnie z niego skorzystamy. A o której godzinie zwykle jadacie ?
- Późnym popołudniem -  za mężczyzną mignęła mi znana sylwetka. -Tak około 16:00.
- Pojawimy się. Jeszcze raz bardzo dziękuje. - odparłam ,że nie ma za co i poszłam do domu. Mam dziwne przeczucie ,że to dopiero początek...
*** 
Cloe
         Znowu przeprowadzka! I to kolejny raz przez moją 'karierę'. Mam już tego dość... W dodatku Lucas ma ponad 500 km jazdy do Chandry*! Mam doła - a z doła wykopać może mnie jedynie Marco... tak- mój Marco...
         Dzisiaj pierwszy dzień w szkole. Oddałabym wszystko za to, aby rodzice pozwolili nam normalnie, jak ludzie, chodzić do szkoły, ale nie! Musi nas zawozić Fabiolo... limuzyną! Nawet jeśli do szkoły mamy tylko piętnaście minut drogi. Ja wiem... jestem Cloe Jonson, a inaczej Emma Trude, która jest bardzo sławna i nic nie może jej się stać... Chyba naprawdę rozumie mnie tylko Marcello. Na szczęście przyjedzie tu już za tydzień. Miał jeszcze coś do załatwienia.
         Dojechaliśmy do szkoły, wszyscy dziwnie patrzyli się na naszą trójkę. Czułam się strasznie, ale dzień minął dość szybko. Po szkole Lucas poszedł do sklepu po 'nasze' płatki i te swoje ulubione, truskawkowe jogurty. Nie wiem jak on to może jeść... nienawidzę truskawek.
         Jimie, tata i ja siedzieliśmy w kuchni, kiedy Luc wszedł do domu całkowicie zauroczony. Między nim a Chandrą już dawno się psuło, ale może to i dobrze... Nie to, że życzyłabym mojemu braciszkowi złego, ale po prostu jej nie lubiłam.
- Ktoś tu się zakochał... A co z Chandrą? - zapytałam.
- Co? Ja?! Nigdy w życiu! - spojrzałam na niego pytająco - No dobra... Poddaję się.
- Kto to?
- Nie wiem, ale jest prześliczna i lubi truskawkowe jogurty!
- Więc już wszyscy wiemy, że jest to dziewczyna właśnie dla ciebie - uśmiechnęłam się i poszłam do swojego pokoju.
         Gdy już tam dotarłam zadzwonił Marco z wieścią, że będzie tu już jutro. Cieszę się, bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego - jest ideałem. Chociaż o Jimiem też tak się mówi. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Krzyknęłam więc z pokoju do ojca:
- Tato , otworzysz ? Bo ja jestem zajęta ... - po czym usłyszałam ciche westchnięcie i otwierające się drzwi.
***
         Po naszym 'gościu' tatko przyszedł i powiedział, że zostaliśmy zaproszeni na jutrzejszy obiad na godzinę 16.00 i obecność jest obowiązkowa. Mam nadzieję, że nie będzie to żadna samolubna rodzinka.

OD Hyllie: Prolog skończony :pp choć moja część jest znacznie krótsza ...
OD Jemi:No i w końcu udało nam się napisać prolog :)
NEXT: niedługo :D Następny należy do Jemi :)
DEDYK FOR: Mojej Moni  i Agata F. ;*

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Oni tworzą tą historię :






















Cloe Jonson (17 lat) - niby zwykła nastoletnia dziewczyna o blond włosach . Jednak jest małe 'ale' . Ona wcale nie jest tak zwykła , prowadzi drugie życie jako bardzo sławna aktorka Emma Trude , która dla odmiany ma czarne włosy . Nie chce ujawnić swojej prawdziwej tożsamości światu , ponieważ wszyscy nazywają ją dziwadłem z powodu jej zainteresowania gwiazdami . Czy to jej przeszkadza ? Zależy w czym . Jest typem samotniczki , jedynymi osobami , które wiedzą o jej "drugim życiu" są: Marco - jej chłopak , Lucas i Jimie - jej dwaj starsi bracia , Aron - jej ojciec i Matilda - jej matka . Jej rodzina przeprowadza się do Matronae , gdy ona ma nakręcić tam film .
(Hyllie)



















Emma Trude (17 lat) - bardzo sławna aktorka o czarnych włosach . Naprawdę nazywa się Cloe Jonson , jest blondynką i prowadzi normalne życie . W rzeczywistości nie istnieje .
(Hyllie)

















Selena Brocks (17 lat) - najpopularniejsza dziewczyna w szkole wraz ze swoją "sforą" . Nie jest typową królewną . Jest bardzo miła , radosna i otwarta . Właśnie tym zyskała uznanie w szkole . Nikt jednak nie zna jej drugiej natury . Gdy w pobliżu nie ma jej przyjaciółek zamienia się w cichą i zamkniętą dziewczynę .
(Jemi) 





















Miley Indiens (17 lat ) - przyjaciółka Seleny i Ashley . Są praktycznie nie rozłączne od dzieciństwa . Zaprzyjaźniły się mając 5 lat .  Miley zawsze była miła i bardzo pomocna jednak Selena zaczyna zauważać zmiany na gorsze . Nie raz mówiła o tym Ash ale ta uważa że dziewczyna przesadza . Czy przypuszczenia Seleny są uzasadnione ?






























Ashley Martin (17 lat) - przyjaźni się z  Seleną i Miley . Ma dobre serce ale jest też bardzo łatwowierna i trochę głupiutka . Podoba się wielu chłopakom ze szkoły ale każdego ignoruje bo jest szaleńczo zakochana w Philipie . Temu jednak podoba się Selena.

























Marco Wers (18 lat) - chłopak Cloe . Kocha ją nad życie . Jest pełnoletni więc przeprowadza się razem z nią . Jest wrażliwym chłopakiem o bardzo dużej wiedzy . Na początku nie zauważał Cloe . Ona zaczęła o niego walczyć i on w końcu się w niej zakochał . Jest typem romantyka o włoskich korzeniach.









































Philip Mead (18 lat) - miły chłopak . Ma tylko jedna wadę . Jest zabójczo zakochany w Selenie , dla niej może zrobić wszystko . Nie widzi że swoim zachowaniem rani biedną Ashley  . Czy jego obsesja na punkcie Seleny nie doprowadzi do tragedii ?

























James 'Jimi' Jonson (18 lat) - cichy , spokojny chłopak . Dobrze się uczy i jest zakochany w Ashley . Jest bratem Cloe i Lucasa . Jego najlepszym kumplem jest jego brat . Jednak ma pewien sekret - jest bardzo wrażliwy i jednocześnie jest fanem hip hopu . Jednym słowem 'chłopak - ideał' . Cała ich rodzina jest znana  w całym ich mieście .





















Lucas Jonson (19 lat) - najpopularniejszy chłopak w szkole . Jego najlepszy kumpel to jego własny brat . Każda chciała by z nim być , ale on kocha się w Selenie . Niestety ma dziewczynę , z którą już się zaręczył , ale dzielą ich kilometry . Ma dylemat - bardzo kocha Sel i chce z nią być , jednak nie chce ranić tamtej . Czasem sam nie wie co z tym zrobić . Pragnie za wszelką cenę być z ukochaną . Nienawidzi Phila , któremu także podoba się Selena .





OD Hyllie: No w końcu dodałyśmy postacie :pp
OD Jemi: Strasznie się ciesze że już ruszamy :) Życzcie nam powodzenia :p
DEDYK FOR: wszyscy , którzy bd to czytali ;D
PROLOG: pewnie nawet i dziś ... bo Jemi swoja połowę skończyła , a ja dziś dopisze :) - Hyllie