niedziela, 8 maja 2011

15. Biała sukienka...


                                              Selena :

            Obudziłam się na miękkim materacu. Zamrugałam kilkakrotnie… Zabolało. Oczy miałam całe podpuchnięte od płaczu. Przytuliłam się do ciepłego koca który mnie ogrzewał w nocy. Tak bardzo chciałam cofnąć czas…
Puk…
Puk…
Puk…
Kroki były wyraźne i głośne. Moje serce zaczęło bić mocniej ze strachu a do oczu znowu napłynęły łzy. To był Ted. Stanął nade mną. Odruchowo zaczęłam udawać ,że śpię.
-Chcesz się zabawić ?- Mruknął i jednym ruchem zdjął ze mnie koc. Nerwowo sięgnęłam ręką do tylnej kieszeni moich spodni…Był coraz bliżej… Prawe mnie dotykał…Jeszcze chwila… Zacisnęłam rękę mocniej na kawałku szkła. Nie dam się skrzywdzić.
-Ted !- Wydarł się Joe zbiegając na dół.- Ojciec cię szuka. Zostaw dziewczynę i idź do niego na górę z tym tłustym tyłkiem !- Ten podszedł do niego wściekły. Patrzył mu długo prosto w oczy. W końcu gdy miało dojść do rękoczynu ktoś zawołał Teda. Zmierzył jeszcze chłopaka wzrokiem który mówił : Jeszcze z tobą nie skończyłem- i poszedł na górę.
-Dupek.- Mruknął podchodząc do mnie.- Dotknął cię ?- Zapytał uważnie mi się przyglądając.
-Nie…Dziękuję.- To drugie wypowiedziałam z dużym trudem. Jednak Joe na to zasługiwał. Może i bym się obroniła ale nie na długo…Dobrze ,że tu jest.
-Chodź.- Powiedział podając mi dłoń (Przed snem mnie rozkuł). Niepewnie ją chwyciłam. Podźwignęłam się głośno sycząc. Nadal bolały mnie żebra. Szłam obok niego powoli.
-Gdzie mnie prowadzisz ?- Zapytałam gdy wchodziliśmy na pierwszy schodek.
-Do łazienki. Odświeżysz się trochę dopóki nie ma chłopaków. Na pewno nie pozwolili by ci na to.- Gdy weszłam na samą górę zaraz przy wyjściu z piwnicy znajdowały się drzwi. Joe je przede mną otworzył i mruknął.- Pospiesz się…I bez żadnych numerów. I tak nie uda ci się uciec a tym zapracujesz sobie na gorsze traktowanie.- Przytaknęłam mu głową. Weszłam do pomieszczenia a ten zamknął za mną drzwi na klucz i krzyknął odchodząc.- Za dziesięć minut wracam i masz być gotowa !
Niebyło mowy o ucieczce. W małej łazience nie było okna. Przeklęłam zdenerwowana. Podeszłam do lustra. Odbicie niebyło przyjemne. Miałam spuchnięte oczy a na policzku małe rozcięcie. Moje ubrania były całe brudne i podarte.
-Joe! – Krzyknęłam. Po chwili usłyszałam pytający głos chłopaka pod drzwiami.
-Stało się coś ? Nie wiesz jak się rozebrać ? Mogę ci pomóc !
-Nie chodzi o to. Czy macie tu może jakieś damskie ubrania ?
-Chyba tak. Ostatnio na krótki okres mieszkała tu dziewczyna Teda. Może coś zostało…Zobaczę !-Krzyknął i go po chwili nie było. W szafce znalazłam szczoteczkę jednorazowego użytku. Umyłam zęby a potem twarz.
-Zostawiła tutaj sukienkę !- Krzyknął. Przekręcił klucz w dziurce i wszedł z piękną białą sukienką do kolan. Podał mi ją i wyszedł krzycząc.- Pięć minut !
Wzięłam szybki prysznic. Woda mnie orzeźwiła i sprawiła nie wyobrażającą przyjemność. Tak świetnie było czuć się czystą. Ubrałam na siebie sukienkę. Rozmiarowo była idealna. Rozczesałam jeszcze włosy i zaczęłam się zastanawiać gdzie mogłabym schować mój kawałek szkła. W sukience znalazłam ukrytą kieszonkę na pistolet. W końcu wcześniej nosiła ją dziewczyna gangstera. Włożyłam do niej moją jedyną broń i rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu kolejnej.
-Koniec czasu.- Nagle drzwi się otworzyły. Wyszłam.- Ładnie wyglądasz.-Mruknął. Zeszłam z powrotem na dół delikatnie sycząc. Pod prysznicem starałam się nie myśleć o bólu i z niego korzystać…w czasie chodzenia nie było to takie łatwe. Usiadłam na materacu. Nagle zaburczało mi głośno w brzuchu.
-Spokojnie. Zrobiłem kanapki. Nie ruszaj się stąd. Zaraz wracam.- Oparłam się plecami o chłodną ścianę piwnicy i zaczęłam wspominać. Scena w szkole gdy poznałam Cloe na lekcji ze zmorą:   
Przekroczyłam szybko próg i usiadłam na swoim miejscu, gdy nagle podeszła jakaś dziewczyna i zapytała czy może się dosiąść, bo nigdzie już nie ma miejsca. Oczywiście się zgodziłam:
-Dzięki – Odparła z uśmiechem. Miała wspaniałe blond włosy i brzoskwiniową cerę. Widziałam ją po raz pierwszy, więc zapytałam.
-Jesteś tu nowa?
-Tak wczoraj się przeprowadziłam do tego miasta. Jestem Cloe – Powiedziała i podała mi rękę.
-A ja Selena – Uścisnęłam jej dłoń.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Bitwa z Lucasem o jogurt:
Szybko dotarłam do odpowiedniego regału i gdy chciałam sięgnąć ostatni jogurt z pułki ktoś mnie uprzedził :
- Przepraszam ale bardzo zależy mi na tym jogurcie. Lubie tylko smak truskawkowy. - powiedziałam i złapałam za kubeczek w jego rękach.
- W normalnych okolicznościach oddałbym ci ten jogurt, ale ja też nie lubię  innych smaków - od powiedział i przyciągnął do siebie kubeczek. Był wysoki i miał wspaniały uśmiech. Tylko tyle widziałam.
-Oddaj mi go - powiedziałam i wyszarpnęłam mu jogurt z ręki. Szybko go przechwycił i zaczął iść w stronę kasy. Pobiegłam za nim i wskoczyłam mu na plecy.
-Oddawaj !!!- krzyknęłam mu w ucho. Ten zdezorientowany puścił kubeczek a ja uciekłam z nim do kasy.
Nasz pierwszy pocałunek…Moje serce ścisnęło się kurczowo. To bolało… Ja dla niego nic nie znaczyłam…Miał zamiar się mną pobawić i wyrzucić gdy mu się znudzę. Przecież miał jeszcze Chandrę. Do oczu napłynęły mi łzy które usunęłam jak najszybciej bo w usłyszałam kroki Joe.
            Spojrzał na mnie zdziwiony :
-Nie…On nie jest naprawdę moim ojcem. Uciekłem z domu mając 15lat i mnie do siebie przygarnął.- Na mojej twarzy malował się szok.- Nie przesadzaj. Nie rób takiej miny…On wcale nie jest zły…
-To dlatego mnie porwaliście ?-Zapytałam sarkastycznie. Zerknął na mnie obojętnie i odparł.
-Co ty wiesz o prawdziwym życiu…- Uwaga mnie bardzo zabolała.
Puk…Puk
Puk…Puk
Puk…Puk
Joe szybko wstał z materaca który jeszcze przed chwilą dzieliliśmy.
-Dzwonimy do ojczulka żeby zorganizować wymianę.- Powiedział Ojciec. Ted podał mu telefon komórkowy.
-Halo ?- Usłyszałam zdenerwowany głos taty. Do oczu cisnęły mi się łzy.
-Chcesz ją odzyskać ?
-Oczywiście…-Szybko odpowiedział.
-Zadzwonię jutro i podam ci miejsce. Pieniądze przynieś w walizce.- Gdy chciał się już rozłączyć tata rozpaczliwie krzyknął.
-Chcę mieć pewność ,że nic jej nie jest ! Dajcie mi usłyszeć jej głos.-Błagał. Nagle przy moim uchu znalazł się telefon. W trójkę patrzyli na mnie ostrzegawczo.
-Bez numerów.- Powiedział do mnie Ted. Wzięłam głęboki wdech.
-Tatku ?- Zapytałam.
-Seli…Kochanie nic ci nie jest ?-Mówił szybko i z troską.
-Wszystko jest dobrze. Zabierz mnie stąd.- Zaczęłam płakać.
-Spokojnie… Już niedługo będziesz w domu.- W słuchawce usłyszałam szelest. Przejął ją ktoś inny.- Selena ?- To był Lucas…
-Luc ?- Zapytałam. Zabrano mi telefon.
-Czekajcie na sygnał.- Mruknął jeszcze do słuchawki Ojciec i się rozłączył. Wszyscy poszli na górę. Zostałam tu sama…Zaniosłam się płaczem… 


______
OD JEMI: Jest 15 ! Jupi ! :) Śmieszny tytuł rozdziału nie ? :P Ciekawe czy się wam podoba ? :D
DEDYK FOR: Dla Juli która zawsze komentuję tego bloga :) Dziękujemy :*
NEXT: Hyllie :)

czwartek, 5 maja 2011

14. W kupie siła, w kupie moc! Jesteśmy jednością!*

Cloe
   Nie wiedziałam już co robić... na prawdę. Co może zrobić siedemnastoletnia dziewczyna w takiej sytuacji?! Sama już nie wiem... Jak powiedzieć o tym Marcowi, Lucowi, Jimiemu, Ash? A najbardziej boję się powiedzieć to ojcu... Dlaczego Selena nie dała sobie wytłumaczyć. Gdyby usłyszała szczegóły, zrozumiałaby... chyba. Teraz nie ma jej i nie wiadomo gdzie jest?...
   Siedzę w łazience, wszyscy są na dole. A przynajmniej tak mi się wydawało aż do tej chwili...
- Cloe, wszystko gra? - usłyszałam troskliwy głos Marca za drzwiami.
    Po woli otarłam łzy. Otworzyłam drzwi i mocno się do niego przytuliłam. Chciałabym, aby mógł czytać w moich myślach. Było by łatwiej, dużo łatwiej... Przycisnął mnie do siebie mocniej.
- Cloe... - odrzekł - mów... co się stało?
- Będzie... będziemy rodzi... rodzicami - powiedziałam łamiącym się głosem, cały czas się w niego wtulając.
   Czułam ja wtulał się w moje włosy. Nic ni odpowiedział. Podniósł mnie i zaniósł do swojego pokoju. Posadził mnie na swoich kolanach. Bałam się spojrzeć mu w oczy. Dlaczego to musi być takie trudne?! Czym sobie na to zasłużyłam?! Będę musiała powiadomić także mamę... Z tym będzie najciężej. Mama zdradzała tatę, dlatego się rozwiedli i dlatego z nią nie mieszkamy. Cała nasza czwórka nienawidzi ją za to. Tylko trochę dziwnie mi jest mieszkać z czterema facetami pod jednym dachem, a dziewczyny nie ma tu żadnej poza mną.
- Co teraz zrobimy? - zapytałam w ogóle na niego nie patrząc.
- Nie wiem, Cloe, na prawdę nie wiem... - usłyszałam w odpowiedzi - Mówiłaś już o tym komuś?
- Oszalałeś?! Komu pierwszemu miałabym powiedzieć jak nie ojcu dziecka? - teraz spojrzałam na niego.
   Jego twarz nie wyrażała niczego. Posadził mnie koło siebie. Przez kilka najbliższych chwil trwała cisza. Nagle Marco podniósł się szybko z sofy i zaczął krążyć po pokoju. Wtedy usłyszałam pukanie. Nerwowo podniosłam głowę do góry. Przyszła Ash, a zaraz za nią JM** i Lucas. Przyszli tylko z tego powodu, że film się skończył... Ale ku ich nieoczekiwaniu dostali więcej niż chcieli - Marco powiedział im o mojej ciąży. Lucas był na mnie wściekły. Widziałam to... ale o co mu chodzi? Sam nie jest lepszy zdradzał Chandrę z Seleną... Jimie? Jak to Jimi... przyjął to obojętnie... Ash natomiast, siedziała w bezruchu. Aż zastanawiałam się czy w ogóle żyje.
- Kiedy zamierzasz powiedzieć tacie? Nie wspominając o... mamie... - spytał Luc.
- Lucas, nie wiem! Sama dowiedziałam się jakieś półtora godziny temu! - wrzasnęłam na niego... nie chciałam.
- Dobra, dobra... Uspokój się! - odkrzyknął.
- Dajcie na luz, jakoś to będzie... - odezwał się JM.
- "Jakoś to będzie"? - zacytowałam - A może nie jakoś?! Boję się! Nie rozumiecie tego!
   Wybiegłam... Zawsze w takich sytuacjach uciekam... Pobiegłam do swojego pokoju. Już miałam zamknąć drzwi na klucz kiedy ktoś włożył pomiędzy nie a futrynę nogę. To była Ash. Wpuściłam ją... Wiem tyle, że bardzo długo potem rozmawialiśmy na ten temat... a potem zasnęłam.
***
   Co gorsza: Co powiem producentom?! Będę musiała wytłumaczyć, że jestem trochę jak Hannah Montana. W końcu to z tego serialu zrodził się ten pomysł. W pokoju cały czas była Ash, ale prócz niej cała trójka: Długowłosy, Luc i JM.
- Mała poradzimy sobie w piątkę, a gdy odnajdziemy Selenę to w szóstkę! - powiedział Lucas - W kupie siła, w kupie moc! Jesteśmy jednością! Pamiętaj o tym... - uśmiechnął się.
- Wiesz co?! Masz rację! A teraz zajmijmy się odszukiwaniem Seleny. Wiecie w końcu jaka niedokładna jest dzisiejsza policja. Sami odnajdziemy ją szybciej... chyba... - odpowiedziałam.

-------------------------------------------------------------------------
* bez skojarzeń z tytułem!
** JM - skrót od Jimie ;)
OD Hyllie: podoba mi się ;p Jemi: Chciałaś więcej emocji? uczuć? Myślę, że tu jest ich wystarczająco dużo ;P
DEDYK For: będę samolubna - tak bardzo mi się podoba, że zostawię go sobie... xD
NN: Jemi :)




I'm Hyllie ;D

poniedziałek, 2 maja 2011

13. Nie dotykaj mnie…

                                                    Selena:

            Zimno…czemu tu jest tak strasznie zimno? Ciemność , cisza… Okropny zapach…zgnilizna. Zorientowałam się ,że leże na brzuchu a mój policzek dotyka zimnego cementu. Chciałam się odwrócić zapłaciłam za to przeszywającym bólem w okolicy żeber. Jęknęłam jak najciszej tylko umiałam. Nie chciałam ,żeby znowu tu przyszedł…Rozejrzałam się niespokojnie. Gdzie ja jestem ? Pomieszczenie w którym się znajdowałam wyglądało jak mała piwnica. Miała wymiary ok. 4 x 4. Wysokości nie byłam w stanie określić. Nie mogłam podnieść głowy.
Puk
Puk
Puk
Szybko zamknęłam oczy. Ogarnięta paniką nie wiedziałam co zrobić. Udawałam, że nadal jestem nieprzytomna.
-Idioto ! Czemu ją tak pobiłeś ?- Usłyszałam ostry męski głos. Było ich dwóch. Miałam nadzieję ,że tylko tylu.
-Uciekała!- Bronił się drugi. Jego głos…znany tak dobrze a jednocześnie znienawidzony na całe życie.
-Wrócimy za jakieś dwadzieścia minut. Dziewczyna ma już wtedy być przytomna !- Ryknął mężczyzna.- Zwiąż ją z powrotem.- Odszedł. Poczułam przy sobie ostry zapach.
Pot , zimno i zgnilizna.
Tak właśnie pachniał. Nie to co Lucas…Ten roznosił wokół siebie zawsze aromat ciepłej czekolady i ciepła… Nagle mężczyzna podniósł mnie jednym sprawnym ruchem i usadowił pod ścianą. Do oczu napłynęły mi łzy. Nie mogłam wydać żadnego dźwięku…Niewyobrażalny ból przeszył całe moje ciało. Dopiero teraz zrozumiałam ,że ten człowiek nie uderzył mnie raz. Miałam ochotę rzucić się na niego i wydrapać mu oczy. Powstrzymałam w sobie gniew. Wygiął mi ręce za plecy i mocno je związał.
-Tylko spróbuj uciekać a ból który teraz czujesz będzie niczym w porównaniu tego co ci zrobię.- Szepnął mi prosto do ucha.
Puk…
Puk…
Puk…
Gdy byłam pewna ,że już go nie ma otworzyłam oczy. Rozpłakałam się na dobre. Czym ja sobie na to zasłużyłam ? Muszę się uspokoić… Szeptałam do siebie w myślach. Muszę jakoś komuś dać znać gdzie jestem. Zaczęłam szukać telefonu. Wyjęli go…
Tylko spróbuj uciekać a ból który teraz czujesz będzie niczym w porównaniu tego co ci zrobię…
Zacisnęłam mocniej powieki aby nie sączyły się z nich słone łzy. Wiedział ,że jestem przytomna…Bawił się moim kosztem.
-Choć bym nie wiem jak miała cierpieć…Nie dam sobą pomiatać.- Szepnęłam. Musiałam znaleźć coś aby się obronić. Objęłam pomieszczenie wzrokiem. Ostry przedmiot… Uśmiechnęłam się do siebie. Szkło… W rogu naprzeciw mnie leżało kilka kawałków szkła. Starałam się jakoś je sięgnąć. Powoli przysuwałam się do lśniącego kawałka… Lśnił… Światło… Zaczęłam szybko rozglądać się wokół siebie w poszukiwaniu źródła światła. Na szarej ścianie po mojej lewej stronie znajdował się niewielki otwór… Prawdopodobnie na wąż ogrodniczy… Udało mi się przyciągnąć do siebie kawałek szkła. Wkładając go do kieszeni poraniłam mocno ręce.
Muszę wiedzieć gdzie jestem… Przyczołgałam się do małego otworu w ścianie. Przyłożyłam tam jedno oko. Jedyne co widziałam to duże pole i kilka drzew. Niedaleko znajdował się domek. Niestety nie mogłam odczytać jego numeru. Był za daleko… Wróciłam na swoje miejsce , przestraszona ,iż w każdej chwili ten człowiek może wrócić. Oparłam się głowa o ścianę i pomyślałam o moich bliskich i tych którzy już nizinie są. Biedny tata…Pewnie się zamartwia…Lucas i Cloe czują się winni…Dobrze im tak ! Nie trzeba było mnie okłamywać…Wcale nie dobrze. Cholera ! Czemu nie dałam sobie nic wytłumaczyć ? Cloe pewnie zrobiła to dla mojego dobra…A o Lucu nie chcę myśleć. A co z biedną Ash ? Ona ma bardzo słabą psychikę… Jimi się już nią zaopiekuję.
Puk…Puk
Puk…Puk
Puk…Puk
 Głośny dźwięk rozniósł się po malutkim pomieszczeniu. Z drewnianych schodów zeskoczył niski i łysawy mężczyzna. To on to zaplanował…Moje porwanie to jego sprawka. Zaraz za nim kroczył wysoki i umięśniony facet. Był zupełnie łysy…Spojrzał się na mnie groźnie. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nagle zdałam sobie sprawę ,że idzie za nimi nastolatek. Mógł mieć ok. 18, 19 lat. Był wysoki i barczysty. Miał ciemne włosy i czekoladowe oczy. >Zobacz< Zerknął na mnie. Kąciki jego ust delikatnie się podniosły.
-Selena Brocks -Mruknął mierząc mnie od góry do dołu.
-Tak właśnie…-Powiedział niższy.
-Ją mam pilnować tak…- Zabrzmiało jak pytanie ale nim wcale nie było.
-Uważaj na nią- Szepnął wyższy.- Wygląda tylko tak niewinnie.
-Skopała ci tyłek ?- Zaśmiał się chłopak. Mięśniak szedł już w stronę bruneta gdy nagle zatrzymał go niższy.
-Skończcie !- Ryknął na nich.- Idziemy zadzwonić do jej ojczulka…- Mruknął a po chwili zostałam w pokoju z nastolatkiem.
-Ciekawe jak bardzo jesteś dla swojego tatusia cenna…- Mówił siadając obok mnie.- Trzy miliony za tak kruchą dziewczynę…-Szepnął dotykając moich rozpuszczonych włosów. Potrząsnęłam ramieniem a jego dłoń spadła.
-Nie dotykaj mnie…- Warknęłam na niego. Na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.
-Bądź dla mnie milsza…To ode mnie zależy czy umrzesz z głodu , czy dopuszczę do ciebie Teda lub to czy będziesz spała tutaj na tym betonie. Więc bądź grzeczna.- Szeptał.
-Czemu mi to zrobiliście ? Czemu ja ?- Zapytałam patrząc mu prosto w oczy.
-Bo mi się spodobałaś Sel…- Zamruczał i mnie pocałował. Odepchnęłam go od siebie.
-To wszystko przez ciebie skurwielu ?- Zapytałam z niedowierzaniem.
-Raczej przez mój gust. I zwracaj się do mnie Joe. Tak jest o wiele ładniej.- Kopnęłam go z całej siły w piszczel. Złapał się za nogę i jęknął.- Ktoś tu nie dostanie kolacji.- Szepnął i podniósł się z zimnej podłogi.- No chyba ,że inaczej mi zapłacisz.- Jego ręka była niebezpiecznie blisko jmoich ud.
-Pierdol się.- Wysyczałam. Joe pokręcił głową i odszedł.
-I za co ten twój ojciec chce zapłacić trzy miliony…- Schody zaskrzypiały. Po policzkach popłynęły mi łzy. Tak chciałabym aby nie doszło do tego porwania. Jaka ja jestem beznadziejna…  


_____
OD JEMI: Jak widzicie dochodzi nowy i bezwzględny bohater :P Joe... :) Mi się rozdział podoba , bo jest niebezpieczny i nieprzewidywalny :P
DEDYK FOR: Ten rozdział chyba zostawię dla siebie :P Jestem samolubna ! :D Haha
NN: Pytać Hyllie :) Mam nadzieję ,że jak najszybciej...

niedziela, 1 maja 2011

12. Kłopoty!

Cloe
   - Sel mi tego nie wybaczy - powiedziałam do Luca.
- Najpierw trzeba ją znaleźć! Boję się, żeby nic jej się nie stało - powiedział Lucas cały czas ze łzami w oczach.
   Wyszliśmy za nią. Ale nigdzie nie było jej widać. Nagle usłyszeliśmy jej krzyk.
- Tam! - krzyknął Jimi, wskazując ścianę lasu palcem. Biegliśmy ile sił w nogach. Nadjechał jakiś VAN bez rejestracji i pewien mężczyzna wsadził związaną Selenę do samochodu. Biegliśmy za samochodem, który ginął powoli na horyzoncie. Van zniknął na dobre...
- Nieeee!!! Nie, nie, nie! - krzyczał wciąż Lucas, płakał... tak jak cała nasza reszta. Klęczał na środku drogi.
   Podeszłam do niego. Przytuliłam go i rozszlochał się na dobre. Nie wierzyłam w to co się stało, nie mogłam. To wszystko przeze mnie! Gdybym nie zaczęła tej rozmowy z Luciem, Sel by tego nie usłyszała i nie wybiegłaby z domu... Co ja najlepszego narobiłam?! Jaka ja jestem głupia...
   Jimi zadzwonił po tatę. Gdy przyjechał opowiedzieliśmy mu o wszystkim i pojechaliśmy na policję. Zeznawałam pierwsza. Luc w tym czasie dzwonił do ojca Sel... Nie wiem co się działo dalej, cały czas byłam w szoku.
***
   Obudziłam się w naszym domu, w swoim pokoju. Na moim łóżku siedział Lucas ze spuszczoną głową. Twarz chował w dłoniach. Na kanapie obok sigedzieli Jimi i Marco, a Ash spała na sąsiednim fotelu.
- Co robimy w domu? - zapytałam Lucasa, który od razu podniósł głowę do góry.
- Zemdlałaś na komendzie - uśmiechnął się lekko, ale tylko na sekundę. Zaraz potem na jego twarzy znów zagościł ból i smutek.
- Coś wiadomo? - zapytałam.
- No właśnie nic... - odpowiedział mi Marco, po czym Lucas znów wybuchnął płaczem i poszedł do swojego pokoju.
- Luc! - pobiegłam za nim -  Lucas... - przytuliłam go, wiem jak bardzo mu na niej zależy...
- Nie rozumiesz - wstał podszedł do biurka i zwalił wszystko co się na nim znajdowało.
- Rozumiem, dobrze rozumiem... - odparłam - A i jeszcze coś: Jak tam rozmowa z tatą Seleny?
- Przyjedzie jak tylko najszybciej się da... - odpowiedział, a ja po prostu wyszłam.
   Poszłam do pokoju Marca. Siedzieliśmy tam razem. Zasnęłam na jego kolanach...
   I znów ten sam przerażający sen... "KŁAMSTWO"... o co do cholery chodzi z tym kłamstwem? Przecież Sel już wie o Chandrze! Chyba, że... chodzi tu o Emmę... W końcu będę musiała powiedzieć to Selenie, Ash i dupkowi Philowi... No właśnie... nie rozumiem jak ktoś taki beznadziejny jak Philip i ktoś tak wspaniały jak Sel czy Ashley mogą się tak długo kumplować? No tak, ale w końcu niezbadane są ścieżki miłości i przyjaźni... No właśnie! Przecież Phil miał przyjść do Seleny na noc! Pewnie stoi pod drzwiami jej domu i... i nie wiem co robi... Poszłam więc tam i tak jak zgadłam - on też tam był.
- Słuchaj Phil... - powiedziałam - Selenę porwano i to przeze mnie i Luca... Usłyszała rozmowę, której nie powinna. Wybiegła z domu i... jakiś mężczyzna ją porwał. Próbowaliśmy ich gonić, ale nic z tego - chłopak oszołomiony wciąż patrzył nam mnie, po chwili usiadł.
   Znów było m inie dobrze (już chyba z piąty raz dzisiaj), o co chodzi? I znów czarna plama przed oczami. Dopiero po chwili zobaczyłam nad sobą pochyloną, przerażoną twarz szatyna.
- Nic ci nie jest? Zemdlałaś i źle wyglądasz? - zapytał chłopak.
- To pewnie grypa, zawsze tak mam, gdy jestem chora - odparłam.
    Ale tym razem czułam, że to nie to. Czułam się inaczej... Może... nie to niemożliwe... Przecież nie jestem w ciąży, prawda? Prawda? PRAWDA?
   Wstałam z pomocą chłopaka i poszliśmy do mojego domu. Po drodze widziałam świat tak jakby wirował. Nigdy wcześniej nie czułam się tak dziwnie. W domu położyłam się do łóżka, nie mogłam zasnąć, bo była dopiero godzina szesnasta.
   Poszłam do apteki i poprosiłam o trzy testy ciążowe. Weszłam do domu tak cicho, że nikt nawet nie zauważył. Od razu udałam się do łazienki. Wszystkie testy pokazywały dwie kreski*... Co ja teraz zrobię?! Muszę powiedzieć Marcowi... Tylko jak?! Bo jak chyba każdy wie, ciąża w moim wieku... zawsze oznacza KŁOPOTY!

----------------------------------------------------------------------------------------
* dwie kreski - ciąża; jedna kreska - brak ciąży

OD Hyllie: dwunastka ;p mi się podoba, choć jest bez sensu... xD
DEDYK: Jemi ;***
NN: Jemi xD














I'm Hyllie