niedziela, 8 maja 2011

15. Biała sukienka...


                                              Selena :

            Obudziłam się na miękkim materacu. Zamrugałam kilkakrotnie… Zabolało. Oczy miałam całe podpuchnięte od płaczu. Przytuliłam się do ciepłego koca który mnie ogrzewał w nocy. Tak bardzo chciałam cofnąć czas…
Puk…
Puk…
Puk…
Kroki były wyraźne i głośne. Moje serce zaczęło bić mocniej ze strachu a do oczu znowu napłynęły łzy. To był Ted. Stanął nade mną. Odruchowo zaczęłam udawać ,że śpię.
-Chcesz się zabawić ?- Mruknął i jednym ruchem zdjął ze mnie koc. Nerwowo sięgnęłam ręką do tylnej kieszeni moich spodni…Był coraz bliżej… Prawe mnie dotykał…Jeszcze chwila… Zacisnęłam rękę mocniej na kawałku szkła. Nie dam się skrzywdzić.
-Ted !- Wydarł się Joe zbiegając na dół.- Ojciec cię szuka. Zostaw dziewczynę i idź do niego na górę z tym tłustym tyłkiem !- Ten podszedł do niego wściekły. Patrzył mu długo prosto w oczy. W końcu gdy miało dojść do rękoczynu ktoś zawołał Teda. Zmierzył jeszcze chłopaka wzrokiem który mówił : Jeszcze z tobą nie skończyłem- i poszedł na górę.
-Dupek.- Mruknął podchodząc do mnie.- Dotknął cię ?- Zapytał uważnie mi się przyglądając.
-Nie…Dziękuję.- To drugie wypowiedziałam z dużym trudem. Jednak Joe na to zasługiwał. Może i bym się obroniła ale nie na długo…Dobrze ,że tu jest.
-Chodź.- Powiedział podając mi dłoń (Przed snem mnie rozkuł). Niepewnie ją chwyciłam. Podźwignęłam się głośno sycząc. Nadal bolały mnie żebra. Szłam obok niego powoli.
-Gdzie mnie prowadzisz ?- Zapytałam gdy wchodziliśmy na pierwszy schodek.
-Do łazienki. Odświeżysz się trochę dopóki nie ma chłopaków. Na pewno nie pozwolili by ci na to.- Gdy weszłam na samą górę zaraz przy wyjściu z piwnicy znajdowały się drzwi. Joe je przede mną otworzył i mruknął.- Pospiesz się…I bez żadnych numerów. I tak nie uda ci się uciec a tym zapracujesz sobie na gorsze traktowanie.- Przytaknęłam mu głową. Weszłam do pomieszczenia a ten zamknął za mną drzwi na klucz i krzyknął odchodząc.- Za dziesięć minut wracam i masz być gotowa !
Niebyło mowy o ucieczce. W małej łazience nie było okna. Przeklęłam zdenerwowana. Podeszłam do lustra. Odbicie niebyło przyjemne. Miałam spuchnięte oczy a na policzku małe rozcięcie. Moje ubrania były całe brudne i podarte.
-Joe! – Krzyknęłam. Po chwili usłyszałam pytający głos chłopaka pod drzwiami.
-Stało się coś ? Nie wiesz jak się rozebrać ? Mogę ci pomóc !
-Nie chodzi o to. Czy macie tu może jakieś damskie ubrania ?
-Chyba tak. Ostatnio na krótki okres mieszkała tu dziewczyna Teda. Może coś zostało…Zobaczę !-Krzyknął i go po chwili nie było. W szafce znalazłam szczoteczkę jednorazowego użytku. Umyłam zęby a potem twarz.
-Zostawiła tutaj sukienkę !- Krzyknął. Przekręcił klucz w dziurce i wszedł z piękną białą sukienką do kolan. Podał mi ją i wyszedł krzycząc.- Pięć minut !
Wzięłam szybki prysznic. Woda mnie orzeźwiła i sprawiła nie wyobrażającą przyjemność. Tak świetnie było czuć się czystą. Ubrałam na siebie sukienkę. Rozmiarowo była idealna. Rozczesałam jeszcze włosy i zaczęłam się zastanawiać gdzie mogłabym schować mój kawałek szkła. W sukience znalazłam ukrytą kieszonkę na pistolet. W końcu wcześniej nosiła ją dziewczyna gangstera. Włożyłam do niej moją jedyną broń i rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu kolejnej.
-Koniec czasu.- Nagle drzwi się otworzyły. Wyszłam.- Ładnie wyglądasz.-Mruknął. Zeszłam z powrotem na dół delikatnie sycząc. Pod prysznicem starałam się nie myśleć o bólu i z niego korzystać…w czasie chodzenia nie było to takie łatwe. Usiadłam na materacu. Nagle zaburczało mi głośno w brzuchu.
-Spokojnie. Zrobiłem kanapki. Nie ruszaj się stąd. Zaraz wracam.- Oparłam się plecami o chłodną ścianę piwnicy i zaczęłam wspominać. Scena w szkole gdy poznałam Cloe na lekcji ze zmorą:   
Przekroczyłam szybko próg i usiadłam na swoim miejscu, gdy nagle podeszła jakaś dziewczyna i zapytała czy może się dosiąść, bo nigdzie już nie ma miejsca. Oczywiście się zgodziłam:
-Dzięki – Odparła z uśmiechem. Miała wspaniałe blond włosy i brzoskwiniową cerę. Widziałam ją po raz pierwszy, więc zapytałam.
-Jesteś tu nowa?
-Tak wczoraj się przeprowadziłam do tego miasta. Jestem Cloe – Powiedziała i podała mi rękę.
-A ja Selena – Uścisnęłam jej dłoń.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Bitwa z Lucasem o jogurt:
Szybko dotarłam do odpowiedniego regału i gdy chciałam sięgnąć ostatni jogurt z pułki ktoś mnie uprzedził :
- Przepraszam ale bardzo zależy mi na tym jogurcie. Lubie tylko smak truskawkowy. - powiedziałam i złapałam za kubeczek w jego rękach.
- W normalnych okolicznościach oddałbym ci ten jogurt, ale ja też nie lubię  innych smaków - od powiedział i przyciągnął do siebie kubeczek. Był wysoki i miał wspaniały uśmiech. Tylko tyle widziałam.
-Oddaj mi go - powiedziałam i wyszarpnęłam mu jogurt z ręki. Szybko go przechwycił i zaczął iść w stronę kasy. Pobiegłam za nim i wskoczyłam mu na plecy.
-Oddawaj !!!- krzyknęłam mu w ucho. Ten zdezorientowany puścił kubeczek a ja uciekłam z nim do kasy.
Nasz pierwszy pocałunek…Moje serce ścisnęło się kurczowo. To bolało… Ja dla niego nic nie znaczyłam…Miał zamiar się mną pobawić i wyrzucić gdy mu się znudzę. Przecież miał jeszcze Chandrę. Do oczu napłynęły mi łzy które usunęłam jak najszybciej bo w usłyszałam kroki Joe.
            Spojrzał na mnie zdziwiony :
-Nie…On nie jest naprawdę moim ojcem. Uciekłem z domu mając 15lat i mnie do siebie przygarnął.- Na mojej twarzy malował się szok.- Nie przesadzaj. Nie rób takiej miny…On wcale nie jest zły…
-To dlatego mnie porwaliście ?-Zapytałam sarkastycznie. Zerknął na mnie obojętnie i odparł.
-Co ty wiesz o prawdziwym życiu…- Uwaga mnie bardzo zabolała.
Puk…Puk
Puk…Puk
Puk…Puk
Joe szybko wstał z materaca który jeszcze przed chwilą dzieliliśmy.
-Dzwonimy do ojczulka żeby zorganizować wymianę.- Powiedział Ojciec. Ted podał mu telefon komórkowy.
-Halo ?- Usłyszałam zdenerwowany głos taty. Do oczu cisnęły mi się łzy.
-Chcesz ją odzyskać ?
-Oczywiście…-Szybko odpowiedział.
-Zadzwonię jutro i podam ci miejsce. Pieniądze przynieś w walizce.- Gdy chciał się już rozłączyć tata rozpaczliwie krzyknął.
-Chcę mieć pewność ,że nic jej nie jest ! Dajcie mi usłyszeć jej głos.-Błagał. Nagle przy moim uchu znalazł się telefon. W trójkę patrzyli na mnie ostrzegawczo.
-Bez numerów.- Powiedział do mnie Ted. Wzięłam głęboki wdech.
-Tatku ?- Zapytałam.
-Seli…Kochanie nic ci nie jest ?-Mówił szybko i z troską.
-Wszystko jest dobrze. Zabierz mnie stąd.- Zaczęłam płakać.
-Spokojnie… Już niedługo będziesz w domu.- W słuchawce usłyszałam szelest. Przejął ją ktoś inny.- Selena ?- To był Lucas…
-Luc ?- Zapytałam. Zabrano mi telefon.
-Czekajcie na sygnał.- Mruknął jeszcze do słuchawki Ojciec i się rozłączył. Wszyscy poszli na górę. Zostałam tu sama…Zaniosłam się płaczem… 


______
OD JEMI: Jest 15 ! Jupi ! :) Śmieszny tytuł rozdziału nie ? :P Ciekawe czy się wam podoba ? :D
DEDYK FOR: Dla Juli która zawsze komentuję tego bloga :) Dziękujemy :*
NEXT: Hyllie :)

2 komentarze:

  1. fajno! i znów ja bd musiała pisać następny... nie lubie, nie lubie... <żart

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się jak cholera !
    Pisz szybko Hyllie
    Dziękuje na dedyk :*
    Julia.

    OdpowiedzUsuń