wtorek, 25 stycznia 2011

Prolog

 Selena:
         Robiłam kolisty ruch łyżką w misce z płatkami. Zapatrzyłam się na tonące płatki w wirującym mleku :
-Skarbie ?- Przestraszona puściłam łyżkę i rozległ się huk. Tata podskoczył ze strachu.
-Przepraszam nie widziałam cię...- Powiedziałam do niego cicho.On mnie obdarował ciepłym uśmiechem i z troską w głosie zapytał :
-Co ty tutaj robisz tak wcześnie ?
-Chciałam cię zobaczyć przed wyjściem - mruknęłam nieśmiało. Na jego czole pojawiły się bruzdy. Zmartwiony powiedział.
-Selena... Wiesz ,że to nie moja wina prawda ? - delikatnie poruszyłam głowa w dół i w górę - Bycie reżyserem wymaga wielu godzin pracy aby film był udany. Teraz jeszcze zrezygnowała główna aktorka i muszę obdzwonić kilkanaście znanych gwiazd i zapytać czy są zainteresowane... To nie jest chwila...
-Ja wiem... - mruknęłam patrząc na miskę - Ale tęsknie. Ciągle jestem sama w domu.
-Kochanie... obiecuje ci ,że gdy już nagram ten film wybierzemy się razem na wakacje. A teraz idź jeszcze spać bo zaraz będzie 05:30 i się nie wyśpisz do szkoły... - Pocałował mnie w czoło i wyszedł z domu zamykając za sobą drzwi na klucz. Westchnęłam i poszłam na górę do mojego pokoju.
         Słońce nie miłosiernie prażyło dając znać o nadchodzących wakacjach. Zarzuciłam torbę na ramię i uśmiechnęłam się do nieba. Kocham takie dni jak dziś. Szłam powoli aby nacieszyć się ta piękną pogodą. Szurałam butami po zupełnie suchym chodniku. Przechodziłam obok soczysto zielonego  trawnika. Nie mogłam się powstrzymać i zdjęłam moje trampki. Po chwili moje stopy dotykały miękkiej  trawy. Starałam się cieszyć tym wszystkim , ponieważ za chwilę miałam wrócić do rzeczywistości. Do udawania kogoś kim nie jestem. Szybko ubrałam z powrotem buty bo widziałam nadchodzące przyjaciółki :
-Sel ! - krzyknęła Miley. Pomachałam jej z daleka i ruszyłam w ich stronę.
-Cześć - powiedziała radośnie Ashley.
-Siemka - od powiedziałam z dużym uśmiechem na ustach.
-Słyszałaś ,że gdzieś niedaleko ciebie wprowadza się jakaś nowa rodzina ? Pod koniec roku... To głupie - mruknęła Miley. Wzruszyłam tylko ramionami.
-A czemu cię to tak interesuje ? Tu ciągle się ktoś prze prowadza - dodała słusznie Ash.
-Bo w tej rodzinie jest dwóch braci. Są podobno mniej więcej w naszym wieku... Słyszałam też ,że to są straszne ciacha ! - to ostatnie Mil zamruczała więc spojrzałam na nią dziwnie z Ash i wybuchnęłyśmy śmiechem.Weszłyśmy do szkoły i od razu podszedł do nas Philip.
-Słyszałyście ,że prze prowadzają się jacyś nowi ? - uśmiechnęłam się do niego i od powiedziałam.
-Już dawno - spojrzałam na Ash która patrzyła na niego jak zaczarowana.
-Ja spadam. Zaraz mam angielski. - powiedziałam i szybko zniknęłam. Miley zrobiła podobnie bo wiedziała o co mi chodzi. Niech trochę Ashley się wykaże. Pomyślałam z uśmiechem i wpadałam na jakiegoś gościa.
-Przepraszam - mruknął zmieszany. Zaczął zbierać moje książki.
- Nic się nie stało. Dzięki - powiedziałam gdy podał mi podręczniki- Przepraszam ale strasznie się spieszę, pa !- Pomachałam chłopakowi. Nawet dokładnie nie widziałam jego twarzy... wokół mnie kręcił się jeszcze tylko jego zapach. Fajnie zaczęłam dzień. Uśmiechnęłam się do siebie i poszłam do klasy.
***
         Włożyłam klucz do dziurki i przekręciłam dwa razy. Zdjęłam trampki i rzuciłam je gdzieś w kąt. Poszłam do kuchni i zobaczyłam na blacie karteczkę :

                                          Selena proszę zrób jakieś cisto i zanieś je
                                   naszym nowym sąsiadom z zaproszeniem na obiad jutro.
                                           Dzisiaj wrócę bardzo późno....
                                                                                           Kocham cię Tata 

         Nie chciało mi się robić ciasta więc wzięłam moją sakiewkę i ruszyłam do sklepu.Weszłam do dużego supermarketu i dziękowałam Bogu ,że jest tu klimatyzacja. Ruszyłam do regału z wypiekami. Wybrałam ciasto które najbardziej przypominało te zrobione własno ręcznie. Gdy szłam już do kasy przypomniało mi się , że nie ma już w domu moich ulubionych jogurtów. Szybko dotarłam do odpowiedniego regału i gdy chciałam sięgnąć ostatni jogurt z pułki ktoś mnie uprzedził :
- Przepraszam ale bardzo zależy mi na tym jogurcie. Lubie tylko smak truskawkowy. - powiedziałam i złapałam za kubeczek w jego rękach.
- W normalnych okolicznościach oddałbym ci ten jogurt, ale ja też nie lubię  innych smaków - od powiedział i przyciągnął do siebie kubeczek. Był wysoki i miał wspaniały uśmiech. Tylko tyle widziałam.
-Oddaj mi go - powiedziałam i wyszarpnęłam mu jogurt z ręki. Szybko go przechwycił i zaczął iść w stronę kasy. Pobiegłam za nim i wskoczyłam mu na plecy.
-Oddawaj !!!- krzyknęłam mu w ucho. Ten zdezorientowany puścił kubeczek a ja uciekłam z nim do kasy. Po zapłaceniu wyszłam szybko z tego sklepu. Gdzie ja już czułam ten zapach...
          Weszłam do domu i zastanawiałam się nad dziwnym nieznajomym... Pomimo ,że go nie poznałam czuje ,że jeszcze nie jeden raz nasze drogi się zejdą. Wyjęłam ciasto z foli i ułożyłam je na dużym talerzu. Szybko ubrałam trampki i pobiegłam zanieść wypiek sąsiadom. Delikatnie zapukałam pięścią w drzwi. Słyszałam kroki i krzyk :
-Tato otworzysz ? Bo ja jestem zajęta - potem westchnięcie i drzwi się uchyliły. Przede mną stał wysoki i przystojny mężczyzna. Uśmiechnęłam się ciepło i powiedziałam :
-Dzień dobry.- Szybko odpowiedział mi tym samym a ja mówiłam dalej - Przyszłam podarować państwu te skromne ciasto i zaprosić na obiad jutro - podałam wypiek a on się do mnie uśmiechnął i trochę zmieszany odparł :
-Bardzo dziękuję i za ciasto i za zaproszenie. Chętnie z niego skorzystamy. A o której godzinie zwykle jadacie ?
- Późnym popołudniem -  za mężczyzną mignęła mi znana sylwetka. -Tak około 16:00.
- Pojawimy się. Jeszcze raz bardzo dziękuje. - odparłam ,że nie ma za co i poszłam do domu. Mam dziwne przeczucie ,że to dopiero początek...
*** 
Cloe
         Znowu przeprowadzka! I to kolejny raz przez moją 'karierę'. Mam już tego dość... W dodatku Lucas ma ponad 500 km jazdy do Chandry*! Mam doła - a z doła wykopać może mnie jedynie Marco... tak- mój Marco...
         Dzisiaj pierwszy dzień w szkole. Oddałabym wszystko za to, aby rodzice pozwolili nam normalnie, jak ludzie, chodzić do szkoły, ale nie! Musi nas zawozić Fabiolo... limuzyną! Nawet jeśli do szkoły mamy tylko piętnaście minut drogi. Ja wiem... jestem Cloe Jonson, a inaczej Emma Trude, która jest bardzo sławna i nic nie może jej się stać... Chyba naprawdę rozumie mnie tylko Marcello. Na szczęście przyjedzie tu już za tydzień. Miał jeszcze coś do załatwienia.
         Dojechaliśmy do szkoły, wszyscy dziwnie patrzyli się na naszą trójkę. Czułam się strasznie, ale dzień minął dość szybko. Po szkole Lucas poszedł do sklepu po 'nasze' płatki i te swoje ulubione, truskawkowe jogurty. Nie wiem jak on to może jeść... nienawidzę truskawek.
         Jimie, tata i ja siedzieliśmy w kuchni, kiedy Luc wszedł do domu całkowicie zauroczony. Między nim a Chandrą już dawno się psuło, ale może to i dobrze... Nie to, że życzyłabym mojemu braciszkowi złego, ale po prostu jej nie lubiłam.
- Ktoś tu się zakochał... A co z Chandrą? - zapytałam.
- Co? Ja?! Nigdy w życiu! - spojrzałam na niego pytająco - No dobra... Poddaję się.
- Kto to?
- Nie wiem, ale jest prześliczna i lubi truskawkowe jogurty!
- Więc już wszyscy wiemy, że jest to dziewczyna właśnie dla ciebie - uśmiechnęłam się i poszłam do swojego pokoju.
         Gdy już tam dotarłam zadzwonił Marco z wieścią, że będzie tu już jutro. Cieszę się, bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego - jest ideałem. Chociaż o Jimiem też tak się mówi. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Krzyknęłam więc z pokoju do ojca:
- Tato , otworzysz ? Bo ja jestem zajęta ... - po czym usłyszałam ciche westchnięcie i otwierające się drzwi.
***
         Po naszym 'gościu' tatko przyszedł i powiedział, że zostaliśmy zaproszeni na jutrzejszy obiad na godzinę 16.00 i obecność jest obowiązkowa. Mam nadzieję, że nie będzie to żadna samolubna rodzinka.

OD Hyllie: Prolog skończony :pp choć moja część jest znacznie krótsza ...
OD Jemi:No i w końcu udało nam się napisać prolog :)
NEXT: niedługo :D Następny należy do Jemi :)
DEDYK FOR: Mojej Moni  i Agata F. ;*

4 komentarze:

  1. sorki w ogóle za godzinę , ale nie wiem gdzie można ustawić godzinę < była godzina 23:45 jak dodawałam ...
    Hyllie ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oł jeee ! Dodałyśmy :) Cieszę się ! I Hyllie to nie ważne która połowa jest dłuższa a która krótsza ważne ,że w końcu pojawił się prolog :)
    Jemi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bedzie ciekawiee ; ]]

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny prolog:) oby tak dalej... Dzięki za dedykacje:*
    Buziaki Monia:*

    OdpowiedzUsuń