piątek, 28 stycznia 2011

1.To on !

                                                          Selena:

         Mocne promienie słońca raziły mnie w oczy. Cicho westchnęłam i podniosłam się na łokciach. Rolety były odsłonięte a to może znaczyć tylko jedno: Tata tu był rano. Szybko wybiegłam z łóżka i po chwili już byłam w naszej sporych rozmiarów kuchni. Szukałam jakiejś karteczki lub czegokolwiek, na czym da się zapisać słowa. Wczoraj zostawiłam tacie liścik ,że zaprosiłam sąsiadów na 16:00. Liczyłam na to,że mi odpisał. Na blacie leżał zgięty na pół kawałek papieru. Szybko go podniosłam i zaczęłam cicho czytać:
- Postaram się zdążyć na tą godzinę. Przygotujesz obiad prawda? -Jak zwykle całą robotę zwala na mnie?- Na szczęście już wczoraj znalazłem odpowiednią aktorkę do głównej roli w moim filmie. Zagra ją Emma Trude.- Kocham ją ! Uwielbiam to jak gra… Będę musiała zdobyć jej autograf. Podekscytowana a jednocześnie wkurzona poszłam wziąć szybki prysznic.
                                                           ***

         Zamknęłam drzwi i ruszyłam do szkoły z wielką nadzieją,że spotkam gdzieś mojego „dziwnego nieznajomego”. Zamyślona szłam przez miasto i myślałam o niezwykłych chłopaku, gdy nagle ktoś położył na moim ramieniu dłoń:
-Chlolera! Philip przestraszyłeś mnie…- Mruknęłam jakby właśnie ktoś mnie przyłapał na czymś, czego nie powinnam robić.
- Sorki, ale wołałem cię jak idiota a ty mnie nie słyszałaś, więc podbiegłem- Uśmiechnął się do mnie delikatnie. Odwzajemniłam gest.
-A gdzie masz Ashley i Miley ? Zawsze razem chodziłyście do szkoły- Zapytał i jednocześnie stwierdził Philip. Ja wzruszyłam ramionami.
- Jak to nie wiesz ?
-Po prostu… Miley chyba dzisiaj pojechała do szpitala na badania a Ashley zawsze spotykam po drodze.- Przechodziliśmy właśnie koło domu Ash. Dziewczyna wychodziła z budynku.
-A nie mówiłam – Powiedziałam uśmiechając się do niego szeroko.
                                               
                                                               ***

         Dotarliśmy do szkoły. Ja jak zwykle szybko poszłam do szafki po książki i pobiegłam na angielski . Pani Montecore nienawidziła, gdy ktoś się spóźniał. Przekroczyłam szybko próg i usiadłam na swoim miejscu, gdy nagle podeszła jakaś dziewczyna i zapytała czy może się dosiąść, bo nigdzie już nie ma miejsca. Oczywiście się zgodziłam:
-Dzięki – Odparła z uśmiechem. Miała wspaniałe blond włosy i brzoskwiniową cerę. Widziałam ją po raz pierwszy, więc zapytałam.
-Jesteś tu nowa?
-Tak wczoraj się przeprowadziłam do tego miasta. Jestem Cloe – Powiedziała i podała mi rękę.
-A ja Selena – Uścisnęłam jej dłoń.
-Co to za rozmowy ?!- Krzyknęła zmora (tak ją przezywamy).
-Przepraszam… To moja wina…- Mruknęłam wiedząc,że Montecore na pewno wyśle nas do kozy. Nie chciałam, aby Cloe miała jakieś problemy…Niedawno się przeprowadziła…drugi dzień w szkole a ona już ma zostać po lekcjach?
-Co?- Szepnęła do mnie. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie.
-Dobrze znasz konsekwencje Seleno ! Na moich lekcjach nie będzie gadania ! – Krzyczała. – Zostaniecie po lekcji !
-To jest tylko moja wina – Powiedziałam głośno.
-Wcale nie, to moja wina zagadałam Selene – Szybko powiedziała Cloe.
-Nie obchodzi mnie to, kogo to wina lub, kto to zaczął oby dwie w tym brałyście udział !- No to wpadłyśmy.

                                                       ***
         Po biologii poszłam na stołówkę. Niektórzy ludzie dopiero się ze mną witali. Starałam się normalnie odpowiadać. Dzisiaj nie mogłam się skupić zupełnie na żadnej czynności a już tym bardziej na  lekcjach. Po głowie chodziła mi tylko jedna myśl:  Mój „dziwny nieznajomy”. Weszłam do dużego pomieszczenia a gdy szłam wszyscy się na mnie patrzyli i machali mi. Podeszłam do stolika naszej „sfory”:
-Siemka – Odparłam radośnie.
-Gdzie byłaś tak długo?- Zapytała Ashley.
-Przepraszam, ale pomagałam biologicy odnieść mikroskopy – Skłamałam… Co się ostatnio ze mną dzieje?
-Tęskniłem- Powiedział Philip i mnie przytulił. Delikatnie go uściskałam jednocześnie szukając pewnej osoby w pomieszczeniu. To on ! Patrzy się na mnie...? Szybko odsunęłam się od Philipa. Cholera ! Zapomniałam o Ashley…
-Ash ?- Zapytałam.- Ashley?!- Zniknęła… Kurw…czy ja zawsze muszę coś spieprzyć? Wzięłam plecak i pobiegłam w pogoń za przyjaciółką. Widziałam jedynie piękne blond włosy i one wskazywały mi drogę, którą pobiegła przyjaciółka.
-Ash ! Czekaj !- Krzyczałam za nią. Wbiegła do toalety. Szybko zrobiłam to samo. Rzuciłam plecak gdzieś w kąt i zaczęłam przeszukiwać wszystkie kabiny. Ostatnia była zamknięta. Zaczęłam w nią pukać.
-Kochana… Ja… Przepraszam…Otwórz drzwi, proszę. -Usłyszałam dźwięk  zasuwki . Wyszła z kabiny płacząc.
-Czemu ja jestem taka beznadziejna ?- Rzuciła mi się w ramiona i zaczęła szlochać.
-Nie jesteś beznadziejna. Jesteś piękna i mądra…-Szepnęłam jej w ucho delikatnie ją poklepując po plecach. 
-W takim razie dlaczego on mnie nie chce ? - Zapytała spoglądając na mnie.
-To nie jest tak. Po prostu to nie jest ten właściwy…Znajdzie się w końcu ktoś kto cię pokocha… Philip to idiota ! Nie widzi, co traci…- Uśmiechnęła się do mnie delikatnie.
-Ale ja kocham właśnie tego idiotę- Mruknęła.
-Gdy poznasz kogoś lepszego to zobaczysz, jaki on jest beznadziejny…Niedługo znajdziesz swój ideał- Spojrzała na mnie błagalnie – Obiecuje – Powiedziałam z uśmiechem. Ashley też się uśmiechnęła
-A teraz popraw makijaż, bo wyglądasz jak wiewiórka, która niechcąco wpadła pod rynnę w czasie deszczu – Zaśmiała się cicho i podeszła do umywalek.- Wpadniesz do mnie dzisiaj na obiad? Zaprosiłam do nas nowi sąsiadów…- Spojrzała na mnie dziwnie- Gościu ma dwóch synów- Powiedziałam z wielkim uśmiechem.
-To w takim razie na pewno się pojawię- Zaśmiałyśmy się cicho.

                                                                 ***

         Montecore mi i Cloe wyznaczyła pewne zadanie. Spodziewałam się kozy…No, ale od pewnego czasu zmora kręci z naszym WF-istą, więc nasze zadanie to było posprzątać w kantorku…Weszłyśmy na hale i skierowałyśmy się do małego pomieszczenia na końcu budynku:
-O cholera- Wymsknęło się Cloe. Wszystko było porozrzucane… Takiego bałaganu jeszcze nigdy nie widziałam.
-Dokładnie – Mruknęłam. Czas szybko zleciał nam na wspólnej pracy a przy tym bardzo dobrze się bawiłyśmy. Cloe to fajna dziewczyna.
-Dobra ja już lecę, bo mam jeszcze do zrobienia obiad w domu. Poradzisz sobie? – Zapytałam dziewczynę.
-No jasne leć. Dam radę zostały mi tylko szarfy do powieszenia – Powiedziała z uśmiechem. Skąd ja znam ten uśmiech?
-Jeszcze raz dzięki. Pa! – Powiedziałam do niej machając, gdy szłam.
-Pa!- Odwzajemniła gest.
                                                                 ***

         Wróciłam do domu strasznie zmęczona. Poszłam przebrać się tylko w jakieś dresy i byłam gotowa do robienia obiadu. Tylko, co tu podać? Usłyszałam jak drzwi się otwierają…Przestraszona złapałam to, co miałam najbliżej, czyli łyżkę. Byłam pewna,że to nie tata, bo on z planu najwcześniej wraca ok.20:00. Powoli szłam w stronę złodzieja:
-Wynocha!- Krzyknęłam wyskakując za ściany na korytarz z wyciągniętymi rękoma.
-Kurczę! Selena przestraszyłaś mnie!- Krzyknął tata (?).
-Co ty tutaj robisz tak wcześnie?- Zapytałam z głupią miną.
-Wyrwałem się szybciej żeby pomóc ci przyrządzić obiad… Ty chciałaś włamywacza walnąć łyżką?!- Zapytał ze śmiechem w głosie.
-Złapałam to, co było pod ręką…- Mruknęłam a on podszedł śmiejąc się i mnie przytulił.

                                                      ***

         Jakieś dziesięć minut temu skończyłam z tatą przyrządzać obiad. Postawiliśmy na coś szybkiego i łatwego do przyrządzenia. Wybrałam ciuchy i poszłam wziąć długą i gorącą kąpiel…Nalałam wody i związałam włosy. Szybko zsunęłam dresy i weszłam do wanny. Leżałam tak sobie i myślałam o dzisiejszej scenie w szkole na stołówce. Tak mi szkoda Ashley… I nagle przypomniałam sobie,że Miley miała dzisiaj badania. Szybko wzięłam telefon do ręki i wybrałam jej numer. Po trzech sygnałach odebrała:
-Halo?- Zapytała.
-Cześć kochana to ja!- Krzyknęłam -  I jak tam po badaniach? Wszystko w normie?-Zapytałam troskliwie.
-Tak, choć mam trochę podwyższony cukier…Dali mi insulinę i tyle-Powiedziała mocnym głosem.
-Tak się cieszę, bo już się bałam,że coś jest nie tak- Powiedziałam naprawdę wesoło.
-Ja też. Przepraszam kochana , ale musze kończyć…Do zobaczenia jutro?- Zapytała.
-Jutro nie bardzo mogę, bo jadę na plan z tatą… No chyba,że chcesz ze mną?
-Jasne,że chcę!- Krzyknęła radośnie.- A o której?
-Od szóstej rano niestety…- Odparłam?
-Za wcześnie…Nie wstanę… Spotkamy się w takim razie po południu. Ja lecę pa!- Krzyknęła z radością w głosie.
-Pa – Powiedziałam i się rozłączyłam. Cała Miley… Jej lenistwa nie przezwycięży nic.Ja normalnie też bym nie pojechała, w sobotę o szóstej rano… No, ale musze zdobyć autograf! Wyszłam z łazienki owinięta ręcznikiem. Szybko przebrałam się w wcześniej uszykowane ciuchy. Następnie zakręciłam trochę włosy i je upięłam efekt końcowy był taki  >Zobacz<.Zeszłam na dół, aby pomagać tacie w nakrywaniu stołu.

                                                               ***

         Właśnie niosłam talerze do kuchni z jadalni, bo wzięłam siedem a my tak właściwie nie wiemy ile osób przyjdzie. Szłam jeszcze raz licząc wszystkie talerze:
-Tato?-Zapytałam.
-No skarbie?- Odparł tata spoglądając na mnie.
-Ile ja mam tak właściwie postawić tam talerzy? - Zapytałam głęboko się nad tym zastanawiając.
-Nie myślałem o tym zupełnie…- Powiedział, gdy ktoś nagle zapukał. Tata pobiegł szybko otworzyć a ja odstawiłam talerze na blat i zaczęłam je jeszcze raz liczyć. Słyszałam jak tata zaprasza wszystkich do środka a potem przedstawia się. Ze strony gości usłyszałam to samo.
-My pójdziemy-Powiedział pan Jonson- a wy idźcie pomóc córce pana Brocks.
-Mów mi Jery- Powiedział tata. Usłyszałam kroki to na pewno nie była jedna osoba. Wzięłam do ręki jeden talerz, gdy nagle weszli…Automatycznie puściłam naczynie a ono w połączeniu z kafelkami na podłodze roztrzaskało się na małe kawałeczki… To on! To mój „dziwny nieznajomy”. Była też tu Cloe…i ten przystojniak, co lecą na niego wszystkie w szkole…Wszyscy patrzyliśmy się na siebie jak zaklęci. Ocknęłam się i powiedziałam:
-Co za niespodzianka!-Uśmiechnęli się do mnie. To znaczy Cloe i przystojniak, bo mój nieznajomy stał i patrzył na mnie jak zaczarowany…
-Nie spodziewałam się,że to ty nas zaprosiłaś Sel – Powiedziała Cloe i delikatnie mnie uścisnęła.
-Ja też się was nie spodziewałam !-Krzyknęłam. Cloe uśmiechnęła się do mnie i zaczęła mi wszystkich przedstawiać.
-Sel to są moi bracia Jimie i Lucas – Kolejno wskazała na każdego z nich. Mój nieznajomy miał na imię Lucas… Podałam im rękę. Gdy uścisnęłam rękę Lucasa to się zaczerwieniłam…Przypomniała mi się nasza walka o jogurt.

                                                           ***

        Obiadek szedł nieźle aż do czasu, gdy zjedliśmy a tata kazał mi pokazać Cloe, Jimiemu i Lucasowi mój pokój. Było dość niezręcznie…No, ale w końcu przełamaliśmy pierwsze lody  i było dobrze. W czasie rozmów ja i Luc spoglądaliśmy na siebie ukradkiem a gdy przyłapaliśmy drugą stronę na podglądaniu czerwieniliśmy się. Oni byli naprawdę mili:
- A mamy jakieś zajęcia razem? – Zapytała mnie Cloe. – No oczywiście pomijając angielski- Na to słowo ryknęłyśmy śmiechem. Zdezorientowani chłopcy zapytali, co się stało a Cloe zabrała się do opowiadania.

                                                          ***

         Gdy przyszedł czas na koniec wizyty wszyscy wymieniliśmy się numerami telefonów i pożegnaliśmy…:
-Daliśmy radę!- Krzyknął tata. I przybił ze mną piątkę. Pobiegłam na górę i zadzwoniłam do Ash, która miała się zjawić przecież na objedzie. Odebrała po chwili:
-Dajesz – Powiedziała do telefonu.
-Czemu cię nie było na objedzie?-Zapytałam.
-Przepraszam, ale musiałam pomóc mamie, bo jutro przyjeżdża mój wujek i szykowałyśmy dla niego pokój… Wybacz-To ostatnie prawie szepnęła.
-Spoko. A wpadniesz jutro? - Zapytała.
-A, jeżeli pogoda dopisze to, czemu by nie pokąpać się w basenie – Powiedziałam z entuzjazmem.
-Chętnie. Dobra ja kończę pa!- Krzyknęła i się rozłączyła. Szybko wybrałam numer Cloe i zadzwoniłam do niej. Po dwóch sygnałach odebrała:
-Halo?
-Cześć to ja Sel. Co byście powiedzieli na kąpiel w basenie jutro po południu?



OD JEMI : W końcu pojawił się pierwszy ! Strasznie się ciesze :) Ogólnie z rozdziału jestem zadowolona...ale końcówka mi się nie podoba...Ale co tam :P
NEXT: Nie mam pojęcia bo następny należy do Hyllie :)
DEDYK FOR: Oczywiście ,że dla mojej kochanej Hyllie ! Bo mnie ciągle wypytywałaś o to kiedy się pojawi :P

4 komentarze:

  1. O super jest ten rozdział ;D
    O Matko - teraz moja kolej - od razu biorę się do roboty ;PP
    Hyllie

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest świetny naprawde.. : D
    Pozdrawiam ; *
    i czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny :)
    Nie mogę się doczekać kolejnego
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  4. Super notka :)
    Moniś

    OdpowiedzUsuń