środa, 2 lutego 2011

3.To nie jest randka... Prawda ?

                                                              Selena :
         Obudziłam się cała obolała po wczoraj. Bolały mnie praktycznie wszystkie mięśnie…Takie są skutki pływania z Lucasem. No ale kocham rywalizacje więc nie mogłam mu odpuścić. Uśmiechnęłam się na wspomnienie o minionym dniu i wstałam z łóżka. Cloe przyprowadziła swojego chłopaka…jak on miał na imię ? Marco…Chyba tak… Jest on szaleńczo miły. Ja i tak myślałam tylko o Lucasie z którym spędziłam praktycznie tamten dzień. Jego uśmiech…jego spojrzenia. Weszłam do kuchni , oczywiście pustej bo taty już dawno nie było. Wieczorem dostał telefon ,że jakieś elementy scenografii są zepsute…Nikt inny tylko on mógł się zgodzić na pracowanie w niedziele. Podeszłam do lodówki i otworzyłam ją. Wyjęłam jogurt truskawkowy i poszłam do salonu. Usiadłam na wygodnej kanapie i włączyłam telewizje…trafiłam na poranne wiadomości. Porwano jakąś dziewczynę…Nie zastanawiałam się nad tym długo i przełączyłam. Dzisiaj byłam myślami daleko stąd więc jakoś szczególnie nie skupiałam się na akurat lecącym serialem. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Poszłam po niego na górę gdy miałam już go w ręce szybko odebrałam połączenie nawet nie patrząc na wyświetlacz :
-Halo ?- Zapytałam.
-Jesteś następna…- Usłyszałam głęboki męski głos. Szybko się rozłączyłam. Przestraszona zerknęłam na numer. Był zastrzeżony. Zupełnie nie wiedziałam co z tym zrobić.
-Pewnie ktoś sobie robi tylko żarty - Mruknęłam i zeszłam na dół. Nagle znowu usłyszałam ten sam dźwięk a telefon zaczął wibrować w mojej ręce. Spojrzałam na wyświetlacz :      Lucas :* .Szybko odebrałam :
-Tak słucham ?- Zapytałam.
-Cześć dzwonie do ciebie z pewną propozycją. – Powiedział Luc. Słyszałam w jego głosie niepewność.
-O co chodzi ?- Nie miałam bladego pojęcia co mu odpowiedzieć. Zaczęłam się denerwować.
-Czy oprowadzisz po mieście nowego ?- Zapytał już z większą pewnością w głosie.
-Jasne ale tylko i wyłącznie gdy ten nowy to ty – Co ja mówię ?! Przyłożyłam sobie dłoń do ust.
-Takiej odpowiedzi oczekiwałem – Odparł z radością. – Tak o 15:00 będzie ci pasowało ?- Zapytał.
-Tak.
- No to wpadnę po ciebie kilka minut przed pa !- Krzyknął. Takiej radości chyba jeszcze nie słyszałam.
-Pa - Powiedziałam już spokojnie i się rozłączyłam. Zaczęłam skakać z radości po całym salonie. To nie jest randka… Prawda ?

                                                                   ***

        Po pewnym czasie zadzwoniłam do Miley ,żeby pomogła mi się przygotować. Ona ma niezwykły gust. Bardzo przejmowałam się spotkaniem z Lucasem bo go naprawdę polubiłam:
-Jak myślisz to jest randka ?- Zapytałam gdy Mil robiła mi fryzurę.
-A użył tego słowa w waszej rozmowie ?- Odpowiedziała pytaniem.
-Nie… Ale idziemy tam sami – Dodałam. Uśmiechnęła się do mnie i powiedziała.
-Nie mam pojęcia…Zobaczysz. Teraz się nie ruszaj – Powiedziała i ponownie zatopiła swoje szczupłe palce w moich grubych włosach.

                                                                   ***

        Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze. Chciałam wyglądać jak najlepiej aby spodobać się Lucasowi. Na sobie miałam ciemne jeansy rurki ,białą zwiewną bluzkę a na to kurtkę ponieważ dzisiaj było dość chłodno , wystrój kończyły czarne trampki z białym wzorem. >Zobacz< Okropnie się stresowałam przed wyjściem. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na godzinę. Była 14:55. Cholera dokładny jest…Podeszłam do drzwi poprawiając włosy nad którymi Mil męczyła się godzinę. Jeszcze wzięłam oddech i pociągnęłam z klamkę:
-Cześć – Powiedział do mnie delikatnie się uśmiechając- Ślicznie wyglądasz –Dodał mierząc mnie od dołu do góry i zatrzymując się na twarzy. Zaczerwieniłam się i odparłam.
-Ty też niczego sobie – Wyglądał rewelacyjnie. On mi się we wszystkim podoba więc to i tak bez różnicy. Zamknęłam dom i udaliśmy się na zwiady terenu.
        Najpierw chciałam mu pokazać takie zupełnie normalne miejsca jak park czy centrum. Przez cały czas bardzo miło nam się rozmawiało. Luc jest zabawny i taki troskliwy…Nie powiedziałam tego na głos prawda ?
        Nagle wzięłam chłopaka za rękę i pociągnęłam w kępę krzewów. Biegłam jak szalona a on nie mógł za mną nadążyć. W pewnej chwili puściłam jego dłoń i schowałam się za duże drzewo :
-Sel ? Gdzie ty mnie zaprowadziłaś ?- Zapytał trochę przestraszony. Zaczęłam się cicho śmiać, szybko odwrócił się w stronę z której dobiegł mój głos. Zaczął biec w moją stronę.
-Odpowiesz mi na moje pytanie ?- Zapytał przyciskając mnie do drzewa rękoma. Zaśmiałam się cicho i odpowiedziałam.
-Może – Zwolnił uścisk dłoni.
-Gdzie my tak właściwie jesteśmy ?- Zapytał kręcąc się wokół własnej osi.
-W miejscu bardzo dla mnie ważnym. Jak byłam mała poszłam z rodzicami do parku obok. Nagle mama powiedziała do mojego taty ,że powinni pokazać mi to miejsce. Jesteśmy niedaleko parku nic się nie bój. –Ostatnie dodałam z uśmiechem.
-Dlaczego chcieli ci pokazać to miejsce ? – Zapytał siadając obok mnie na trawie.

To była zwykła rodzina. Pewnego dnia poszli na spacer po parku. Kobieta i mężczyzna trzymali się za ręce rozmawiając o czymś zaciekle. Ich córeczka biegała im między nogami rozrzucając wokół siebie kolorowe liście. Jej ciemne jak smoła włosy połyskiwały w jesiennym słońcu. W całym parku było słychać jej wesoły i donośny śmiech :
-Kochanie nie odbiegaj tak daleko !-Krzyknęła kobieta za dziewczynką. Posłusznie wróciła do rodziców.- Chcesz zobaczyć miejsce którym twoi rodzice się poznali ? – Zapytała mama.
-Tak !- Krzyknęła radośnie dziewczynka. Mężczyzna wziął obydwie za ręce i nagle skręcili. Była tu widocznie wydeptana dróżka po której szli. W pewnym momencie weszli na niewielką polanę otoczoną ze wszystkich stron drzewami i krzewami. Przez jej środek przepływał mały strumyk w którym było pełno małych kamieni. Mała dziewczynka zainteresowana ich różnymi kolorami zaczęła je łowić rączką. Mężczyzna zdjął kurtkę i położył ją na trawie siadając na nią razem ze swoją żoną.

-Już rozumiem czemu to miejsce jest dla ciebie takie ważne…A co stało się z twoją mamą jeśli mogę zapytać ? – Powiedział Luc patrząc na mnie z troską w oczach.
-Zmarła rok później…Wykryto u niej bardzo rozwiniętego raka…nie miała szans przeżyć. –Powiedziałam patrząc na strumyk w którym znajdowały się malutkie kamienie. Teraz wydają jej się takie małe wtedy były wielkości jej zaciśniętej rączki.
-Przykro mi … Przepraszam ,że zapytałem – Powiedział trochę zmieszany. Uśmiechnęłam się delikatnie do słońca i odparłam nie patrząc na niego:
-Nic się niestało.- Nagle na swojej ręce poczułam jego ciepłą dłoń zaciśniętą pokrzepiająco. Obdarował mnie ciepłym uśmiechem. Odwzajemniłam gest. Położyłam się na trawie. Lucas po chwili zrobił to samo…Leżeliśmy tak i rozmawialiśmy o błahych sprawach.

                                                                   ***

        Czerń spowijała wszystkie uliczki miasta. Na niebie pojawił się księżyc i gwiazdy a w powietrzu czuć było zapach tajemniczości. My nie przejmowaliśmy się tym zjawiskiem i nadal tkwiliśmy w tym samym miejscu głośno się śmiejąc. Nagle poczułam wibracje w kieszeni. Szybko wyjęłam telefon i odebrałam połączenie :
-Halo ? – Zapytałam nadal się uśmiechając.
-Nie wiesz przypadkiem gdzie jest Lucas ? – Usłyszałam ciepły głos Cloe. Podejrzewam ,że coś ją rozbawiło.
-Tak przypadkiem wiem i mogę nawet dać ci go do telefonu – Powiedziałam cicho się śmiejąc.
-Nie trzeba. Przekażesz mu ,że tata zaczyna się martwić ? Nie chce wam przeszkadzać ale najlepiej jak by wrócił do domu – Odparła trochę zmieszana.
-Bez problemu… W takim razie już wracamy pa – Powiedziałam i rozłączyłam się nawet nie czekając na odpowiedz dziewczyny. Spojrzałam na Lucasa a on już wstawał z trawy i pomagał mi się podnieść.
        Szliśmy nadal rozmawiając ,aż w końcu dotarliśmy do mojego domu. Spojrzałam nieśmiało na chłopaka i powiedziałam :
-Dzięki za miły dzień.
-To ja dziękuję ,że się zgodziłaś – Powiedział i do mnie podszedł. Delikatnie pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się do niego najszerzej jak umiałam i weszłam do domu. Zamyślona zapaliłam światło w korytarzu i zaczęłam się rozbierać. Gdy trampki i kurtka wylądowały na swoim miejscu usłyszałam hałas tłuczonego szkła na górze. Przestraszona zapaliłam światło w korytarzu na górze i cichutko szłam do mojego pokoju bo wydawało mi się ,że stamtąd usłyszałam hałas. Popchnęłam drzwi i szybko zapaliłam światło. Odetchnęłam z ulgą  patrząc na otwarte okno i zbitą ramkę od zdjęcia :
-To wiatr musiał popchnąć ramkę – Wmawiałam sobie zamykając okno. Zapaliłam światła w całym domu i pozamykałam wszystkie drzwi. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

OD JEMI: Dość mi się podoba... Jest troszkę tajemniczy i właśnie o to chodziło... :) Rozdział jest wprowadzeniem do akcji która będzie działa się w następnych rozdziałach :)
DEDYK FOR: Dla mojej Moniki bo będzie miała trochę do nadrobienia... :*
NEXT: Nie wiem... Naprawdę bo kolejny piszę moja Hyllie :) Życzcie jej dużo weny !



3 komentarze:

  1. fajnie ;d
    dzięki za "Życzcie jej dużo weny !" ;D
    przez ten blog zapomniałam , że prowadzę przecież jeszcze jeden :p
    - Hyllie

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczny rozdział...
    Masz racje jest tajemniczy :)
    Już nie mogę doczekać się kolejnego :)
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle wspaniały:) I wielkie dzięki za kolejną dedykacje. Już się tak nie martw wszystko nadrobie:)
    Buziaki Monia

    OdpowiedzUsuń